Płocczanie pokonali na własnym parkiecie szwajcarskie Kadetten Schaffhausen 27:23 (16:12). Choć wicemistrzowie Polski prowadzili przez całe spotkanie, nie obyło się bez emocji.
Orlen Wisła zmagania w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów rozpoczęła od falstartu: tydzień temu Nafciarze ulegli w Rosji Czechowskim Niedźwiedziom 23:25. Płocczanie liczyli więc na powetowanie strat na własnym terenie, w sobotę do Płocka zawitała bowiem drużyna Kadetten Schaffhausen. Szwajcarzy mieli już na swoim koncie punkty. A dokładniej jeden, za ubiegłotygodniowy remis w meczu z Dinamem Bukareszt (28:28).
“Płocka” grupa D jest niezwykle wyrównana, dlatego na wpadki przed własną publicznością nie można sobie pozwolić. Szczypiorniści Orlen Wisły doskonale zdawali sobie z tego sprawę i, zgodnie z przedmeczowymi zapowiedziami, zaczęli z wysokiego “C”. Już po 7. minutach gry wypracowali sobie dwie bramki zaliczki (5:3). Wiślacy nie przypominali już apatycznej ekipy z meczu pod Moskwą.
Grając równo i skutecznie, do końca pierwszej partii (16:12) płocczanie nie oddali już prowadzenia, konsekwentnie je tylko powiększając. Trzy trafienia różnicy osiągnęli po trafieniu Zigi Mlakara po kwadransie gry (10:7), na cztery podwyższył Philip Stenmalm (14:10), a po chwili na pięć – Jerko Matulić (15:10, 26. min.). Najlepszym graczem na parkiecie był wspomniany Stenmalm. Szwedzki rozgrywający Wisły w trakcie pierwszej połowy aż pięciokrotnie pokonał bramkarza gości.
Na odnotowanie zasługuje też debiut w płockich barwach Konstantina Igropulo. Rosjanin co prawda na parkiecie pojawiał się tylko jako egzekutor rzutów karnych, ale w swoich zadaniach do końca spotkania był bezbłędny (3/3).
Wiślacy przewagę zbudowali w głównej mierze dzięki licznym kontratakom. Gospodarze cztery razy skarcili w ten sposób przyjezdnych, którym sztuka ta przez pierwsze pół godziny nie udała się ani razu. Co więcej, Nafciarze zneutralizowali także największą gwiazdę Kadetów – Grabora Czaszara. Do przerwy Węgier trafił tylko dwukrotnie, w tym raz z rzutu karnego.
Po zmianie stron Wisła dalej kontrolowała mecz, lecz goście wzięli się mocno do pracy. Krok po kroku Kadeci niwelowali przewagę Wisły, aż do newralgicznego stanu 24:22 dla gospodarzy w 53. min. Będący na fali Szwajcarzy zbliżyli się niebezpiecznie blisko.
Na szczęście wówczas ciężar gry po połockiej stronie wziął na swoje barki Niko Mindegia. Hiszpan zdobył trzy kolejne trafienia i do spółki Ivanem Stevanovicem w bramce skutecznie zadbali, by, pomimo nerwowej końcówki, dwa punkty na pewno zostały w Płocku (27:23). To bardzo ważne zwycięstwo Nafciarzy.
Za tydzień w Płocku liczą na powtórkę. Wówczas do Orlen Areny przyjedzie IFK Kristianstad.
Liga Mistrzów / Grupa D / 2. kolejka:
Orlen Wisła Płock – Kadetten Schaffhausen 27:23 (16:12)
WISŁA: Morawski, Stevanović – Stenmalm 5, Matulić 3, Ruiz 2, Góralski, Piechowski, Susnja, Szita 1, Żabić 2, Mihić 4, Igropulo 3, Sulić 1, Czapliński, Mindegia 3, Mlakar 3.
KADETTEN: Pilipović, Biosca – Ben Romdhane, Montoro, Kuettel 3, Csaszar 3, Schopper 1, Beljanski 3, Sesum 2, Gerbl 1, L. Maros 3, Schelker, Frimmel 4, F. Maros, Tominec 3, Herburger.
Sędziowali: Marko Boricic oraz Dejan Markovic (obaj z Serbii). Widzów 2540.