W takich meczach ciekawym jest to, że przez 59 minut jest walka. Gdybyśmy przegrali to każdy na nas wieszałby psy. A tak trafiamy dość szczęśliwie bramkę. Czapki z głów dla Michała Daszka, który już wcześniej pokazał, że potrafi rzucać takie gole. Choćby w Rio na dogrywkę Duńczykami – mówi Maciej Gębala.
Reprezentacyjny obrotowy przyznaje, że zaraz po meczu z autorem ostatniej bramki zdołał zamienić kilka słów. Z tej rozmowy wynika, że Michal zobaczył lukę w obronie i zdecydował się na rzut. Po prostu wykorzystał swoje duże doświadczenie. – Nie zadrżała mu ręka. Chwała mu za to. Widzimy jak dużo to nam dało – cieszy się jeden z naszych podstawowych zawodników.
Gębala nie kryje, że rozpiera go radość. – Super. Niesamowicie się cieszę. Jestem dumny z drużyny. Zostawiliśmy bardzo dużo zdrowia na boisku. Ja osobiście jestem do spodu zmęczony. Z chłopakami postawiliśmy takie fajne warunki w obronie, że Słoweńcy mieli duże problemy. Do tego dodaliśmy kilka ciekawych akcji w ataku – opowiada.
Gębala podkreśla, że pomysłem było budowanie akcji do pewnej pozycji rzutowej. – Wystrzegaliśmy się rzutów z dalszej odległości na podwójnym bloku. Wtedy trafimy lub nie. Nie bazowaliśmy na szczęściu tylko na zaplanowanym zagraniu. Urh Kastelić w Bundeslidze zazwyczaj notuje 15 udanych interwencji. To nie jest żaden chłopczyk tylko dobry bramkarz – dodaje obrotowy.
Biało-Czerwoni bardzo chcą się rewanżować Holendrom za mecz we Wrocławiu. – Jeżeli zagramy tak jak ze Słowenią, to na pewno wrócimy z dwoma punktami. Trzeba tylko wnieść taką formę na boisko w niedzielę – sumuje.