“Rok temu pokazałyśmy, że możemy wygrać z Węgierkami, a od tego czasu zrobiłyśmy kilka kolejnych kroków do przodu w naszej grze. Mam nadzieję, że teraz znów pokażemy charakter, dzięki czemu powtórzymy wynik!” – przekonuje obrotowa reprezentacji Polski Aleksandra Olek przed drugim meczem w ramach rundy głównej EHF EURO 2024, odnosząc się do ubiegłorocznego towarzyskiego zwycięstwa Biało-Czerwonych nad Madziarkami 31:29.
Reprezentacja Polski kobiet pod wodzą selekcjonera Arne Senstada w drugim meczu rundy głównej Mistrzostw Europy 2024 zmierzy się z Węgrami, jednym ze współorganizatorów turnieju. Początek spotkania w piątek 6 grudnia o godz. 20.30. Transmisja na żywo będzie dostępna na kanałach METRO, Eurosport 1 oraz za pośrednictwem platformy streamingowej Max. Obszerną zapowiedź meczu można przeczytać TUTAJ.
Przed spotkaniem zapraszamy na krótką rozmowę z obrotową reprezentacji Polski, Aleksandrą Olek.
W ostatnim meczu przeciwko Węgierkom, w marcu ubiegłego roku, pokonałyście rywalki wynikiem 31:29 podczas towarzyskiego turnieju w niemieckim Heidelberg. Jak powtórzyć ten wynik podczas Mistrzostw Europy 2024?
Aleksandra Olek: Dobrze pamiętam ten mecz, bo bardzo dobrze mi się w nim grało! Prezentowałyśmy wówczas nieco inną obronę, ale myślę, że teraz gramy jeszcze bezpieczniej i możemy zdobyć jeszcze więcej piłek. Oczywiście, Węgierki też grają bardzo mocno w obronie, ale przy naszej najlepszej dyspozycji, jesteśmy w stanie sprawić, żeby wynik był dla nas korzystny.
Przed rokiem rzuciłaś Węgierkom sześć bramek. To znaczy, że znasz sposób na węgierską obronę?
Mam nadzieję, że w piątek znów będziemy równie skutecznie rozmontowywać obronę rywalek. Wtedy dziewczyny miały dużą łatwość podania, a przecież obrotowa jest po części zależna od swoich koleżanek. Liczę, że pokażemy nie tylko dobry atak i będę mogła rzucić kilka bramek, ale postawimy też super obronę i dzięki temu będziemy mieć szanse na zdobycie łatwych goli.
Tym razem mecz odbędzie się na terenie przeciwniczek. Czeka na was blisko siedem tysięcy węgierskich kibiców. Jak poradzić sobie z taką atmosferą?
Dwa lata temu byłyśmy w podobnej sytuacji, kiedy w Podgoricy grałyśmy z Czarnogórą. Wtedy mocno to odczułyśmy (Polska przegrała 23:26 – red.). Uważam, że Węgierki naprawdę są w naszym zasięgu. Rok temu pokazałyśmy, że możemy z nimi wygrać, a od tego czasu zrobiłyśmy kilka kolejnych kroków do przodu w naszej grze. Musimy od początku pokazać walkę, żeby całe trybuny zobaczyły, że nie oddamy łatwo tego spotkania.
Czy przy takim tumulcie słyszycie się w ogóle na parkiecie?
Różnie. W Podgoricy nic nie było słychać, musiałyśmy znajdować sposoby, żeby się informować. Kiedy tylko był moment przerwy, komunikowałyśmy się ze sobą albo z koleżankami z ławki rezerwowych, bo w trakcie gry było to bardzo trudne.
Jaką reprezentację Polski masz nadzieję zobaczyć w piątek?
Taką, jak z Hiszpanią. Mam nadzieję, że pokażemy charakter, dzięki czemu powtórzymy wynik sprzed roku. Mam nadzieję, że zobaczymy zwycięską reprezentację Polski.