To był prawdziwy mecz walki. Orlen Wisła postawiła w Płocku Pickowi Szeged bardzo trudne warunki w pierwszym meczu rywalizacji o ćwierćfinał Ligi Mistrzów. Obie ekipy leżały już na deskach w pierwszej połowie, jednak obie zdołały się podnieść. W trakcie drugiej partii dalej „obkładały się” po równo. Ostatni cios należał jednak do przyjezdnych.
Po dwóch sezonach kończonych już na etapie fazy grupowej, Orlen Wisła Płock znów zawitała do szesnastki najlepszych zespołów Europy. W barażach dokonała rzeczy niemal niemożliwej, odrabiając potężne straty na wyjeździe w konfrontacji z Bjerringbro Silkeborgiem. Mecz ten okazał się punktem zwrotnym dla płocczan, bowiem od 3 marca zanotowali oni trzy bardzo pewne zwycięstwa oraz zremisowali z PGE VIVE Kielce w PGNiG Superlidze. Do rywalizacji z Pickiem Szeged przystępowali więc z huraganem w żaglach.
Szkwał przeraził gości, drugą ekipę grupy B. W pierwszym kwadransie gry za nic w świecie nie przypominali drużyny, która tydzień temu pokonała w ligowym klasyku Telekom Veszprem. Dean Bombac i spółka wydawali się jakby spłoszeni. Stawką? Postawą gospodarzy? Atmosferą na trybunach? Zwykle efektowne i nieszablonowe podania Bombaca zamiast w ręce kolegów trafiały w bandy reklamowe, skrzydłowym brakowało ostatniego kroku, by podjąć próbę z flanki, druga linia gości nie miała zaś miejsca na rzut. Przyjezdni mylili się nawet w najprostszych sytuacjach. Nafciarze zamknęli bowiem dostęp do swojej bramki na cztery spusty. Widzowie przecierali oczy ze zdumienia.
Każde trafienie z obu stron okupione było niemałym trudem. Z tym, że Wiśle – w przeciwieństwie do rywali – choć po grudzie, ale jednak szło. Na przebój w obronę rywali wdzierał się Michał Daszek, zza 9. metra atakował Tomasz Gębala. Dobrze dysponowanej obronie pomagał także Adam Morawski i po 14. minutach gry wynik brzmiał 7:3 dla gospodarzy.
Wówczas o przerwę poprosił szkoleniowiec przyjezdnych – Carlos Pastor. Doświadczony trener uspokoił sytuację, a jego wskazówki pozwoliły Pickowi wrócić na właściwe tory. Teraz to Nafciarze bili głową w mur. Impas gospodarzy w ataku trwał dziesięć minut. Rywale zaś nie dość, że zdołali dogonić Wisłę, to w 24. min objęli pierwsze w meczu prowadzenie (8:7). Zdobyli pięć bramek z rzędu. Na szczęście, kilkanaście sekund później niemoc gospodarzy przełamał Przemysław Krajewski (8:8). Do przerwy drużyny dołożyły jeszcze po dwa trafienia. Choć w trakcie pierwszej połowy obie ekipy leżały na deskach, w końcówce stały już pewnie na nogach, idąc “łeb w łeb”.
Druga połowa rozwiązała za to worek z bramkami. W trakcie pierwszego pół godziny obie „siódemki” dobrze spisywały się w tyłach, więc w szatni zapewne wszyscy skupili się na ataku. Z takim samym skutkiem. Po kolejnych 10 minutach dalej remis – po 15.
Po kwadransie pierwszej połowy czas odmieniający obraz meczu wziął trener Pastor. W imię zasady ucz się od mistrza, poczynania starszego kolegi po przerwie starał się skopiować Xavier Sabate (przy wyniku 16:15). 60 sekund na żądanie szkoleniowca płocczan pozwoliło złapać trochę tlenu jego zespołowi. Wisła zaczęła wykorzystywać manewr z siedmioma zawodnikami w polu, w bramce show kontynuował Adam Morawski i Nafciarze wypracowali trzy bramki przewagi (18:15).
Wydaje się jednak, iż gospodarze szarżę przeprowadzili nieco za wcześnie. Pick przeczekał ich napór, po czym znów krok po kroku doprowadził do remisu (18:18, 53. min.). W kolejnej akcji najskuteczniejszy w obozie przyjezdnych Joan Canellas (sześć trafień) dał za to prowadzenie. Koledzy nie chcieli na tym poprzestać i poszli za ciosem. Po chwili ich przewaga sięgnęła już trzech „oczek”.
Gospodarze wiedzieli już, że nie wygrają tego spotkania. W trakcie ostatniej minuty chcieli jedynie zniwelować straty przed rewanżem na Węgrzech. Z przewagi rywali udało im się jednak uszczknąć tylko jedno trafienie.
Liga Mistrzów, 1/8 finału, 1. mecz:
Orlen Wisła Płock – MOL-Pick Szeged 20:22 (10:10)
ORLEN WISŁA: Wichary, Morawski, Borbely – Daszek 5, Krajewski 1, Racotea, Moya 3, Zdrahala 1, Obradović, Góralski, Piechowski 1, Olkowski, Mihić 2, de Toledo 5, Mlakar, Gębala 2.
MOL-PICK: Sego, Alilović – Maqueda 1, Bodo 4, Sigurmannsson 2, Canellas 6, Henigman, Balogh 2, Blazević, Gaber, Sostarić 3, Rodriguez, Banhidi 3, Kasparek, Bombac 1, Żytnikow.
Sędziowali: Lars Jorum oraz Havard Kleven (obaj z Norwegii). Widzów 4000.