28 września 2020

Gracz kompletny – Zbigniew Gawlik

Przypominamy materiały o wybitnych osobowościach polskiej piłki ręcznej, które w dziale historia, przez lata ukazały się w magazynie „Handball Polska”.

Handball Polska nr 07/123/2017
Tekst > Władysław Zieleśkiewicz
Zdjęcia > zbiory Zbigniewa Gawlika, Roberta Wasilewskiego i ZPRP

Posiadał znakomitą orientację na placu gry, często przewidywał zamierzenia rywala, wyprowadzał skuteczne kontrataki. Występował zarówno na lewym i prawym skrzydle, jak i na środku rozegrania. Poza boiskiem zawsze był i pozostaje dobrym, serdecznym kolegą i sprawdzonym przyjacielem.

Zaczęło się od dwóch ogni

Kiedy miał 15 lat pojechał do Piwnicznej, gdzie jego ojciec był dyrektorem letnich kolonii. Grał z chłopakami w dwa ognie, gdy w pewnym momencie podszedł do niego jakiś starszy pan z zaproszeniem na prawdziwy trening piłki ręcznej po powrocie do Krakowa. Nazywał się Józef Wolak. Pierwszy kontakt z handballem miał miejsce nad Zalewem w Nowej Hucie, nieopodal Klubu Sportowego Wanda. Potem były kolejne spotkania, a z czasem regularne treningi. Tworzyła się zgrana paczka chłopaków w rodzaju „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”, w której obok Zbyszka byli m.in.: Józef Nowak, Tadeusz Jurkiewicz, Andrzej Troć, Krzysztof Strączy, a wkrótce także Jerzy Garpiel. Młody Zbigniew Gawlik na dobre połknął bakcyla sportu i poczuł smak sportowej rywalizacji. Rozpoczynał piękną przygodę z piłką ręczną.

Pierwszy tytuł w barwach Hutnika

Ogromna ambicja i wytężona praca pod okiem Jana Wolaka zaczęła przynosić określone rezultaty. „Kędzior”, jak mówili o nim koledzy, robił nadspodziewane postępy i powoli przebijał się do kadry meczowej Hutnika. Był już w tym czasie graczem wielozadaniowym. Mógł występować zarówno na lewym i prawym skrzydle, jak i na środku rozegrania. Obok Alfreda Kałuzińskiego jego partnerami byli wówczas m.in.: Andrzej Flasza, Edward Zawadczyński, Edward Kowalik i Krzysztof Palka. W sezonie 1975/1976, po przejęciu drużyny przez trenera Boguchwała Fularę, „siódemka” z Suchych Stawów zajęła w rozgrywkach II ligi trzecie miejsce, a w roku następnym awansowała do ekstraklasy. „Hutnicy” wygrali 34 spośród 36 meczów ligowych, dystansując następny zespół o 18 punktów! W tym okresie obok Zbigniewa Gawlika w Hutniku grali m.in.: Alfred Kałuziński, Jerzy Garpiel, Marek Gonciarczyk, Zbigniew Tomaszewski, Marek Wiłkowski, Józef Przybyło, pozyskany ze Stali Mielec Jan Gmyrek i przybyły z Wawelu Jan Kozieł. Występując w roli beniaminka Hutnik od razu wywalczył wicemistrzostwo kraju (o 5 punktów za Śląskiem Wrocław i 11 punktów przed Anilaną), a ponadto triumfował w Pucharze Polski. Zbigniew Gawlik należał do wyróżniających się zawodników krakowskiej drużyny. Do jeszcze większej sensacji doszło w sezonie 1978/1979, kiedy to nowohuccy szczypiorniści wyprzedzili w końcowej klasyfikacji renomowane zespoły Pogoni Zabrze i Śląska Wrocław. Były to lata, w których zainteresowanie krakowian piłką ręczną było przeogromne, a hala w Nowej Hucie biła rekordy frekwencji.

Kolejne trofea mistrzostw Polski

Hutnik Kraków 1979; górny rząd od lewej: A. Kałuziński, J. Przybyło, Z. Gawlik, E. Zawarczyński, J. Garpiel, R. Wasilewski, trener B. Fulara; dolny rząd od lewej: J. Kozieł, J. Gmyrek, M. Migas, M. Wiłkowski, Z. Tomaszewski, M. Ciałowicz

Drużyna Zbyszka Gawlika ciągle była na fali. Podopieczni Boguchwała Fulary okazali się również najlepsi w sezonach 1979/1980 i 1980/1981. W pierwszym przypadku Hutnik wygrał ligę przed Śląskiem Wrocław i Koroną Kielce, a rok później przy równej liczbie punktów o tytule mistrzowskim krakowian zadecydowała różnica bramek (Hutnik – 142, Wybrzeże Gdańsk – 111).  Po sezonie 1981/1982, w którym Hutnik ukończył rozgrywki na 4. miejscu, drużynę opuścił prawdziwy filar zespołu Alfred Kałuziński. Gawlik zawdzięcza „Fredkowi” bardzo wiele. U jego boku uczył się i dojrzewał jako zawodnik. Także i później pozostali dobrymi przyjaciółmi. Do pracy w Egipcie wyjechał ponadto współtwórca sukcesów Hutnika, trener Fulara. Krakowianom coraz trudniej było teraz dotrzymać kroku największym rywalom ligowym – łódzkiej Anilanie, gdańskiemu Wybrzeżu i „wojskowym” z Wrocławia. W sezonie 1982/1983 znowu było „tylko” 4. miejsce. Ostatni medal mistrzostw Polski wywalczył Hutnik w sezonie 1983/1984, zajmując 3. miejsce za Wybrzeżem i Anilaną. Był to jednocześnie ostatni medal do kolekcji Zbigniewa Gawlika. Jego pełny bilans zamyka się liczbą 5 medali: 3 złotych (1979-1981), srebrnego (1978) i brązowego (1984). Wśród osiągnięć Zbigniewa Gawlika są jeszcze dwa trofea Pucharu Polski z lat 1978 i 1983. W pożegnalnym dla Gawlika sezonie 1984/1985 Hutnik ukończył ligę na dość odległym 5. miejscu i na dobrą sprawę wypadł z krajowej czołówki. Dla krakowskiego zespołu nadchodził trudniejszy czas. Obok Gawlika szeregi Hutnika opuszczał bowiem inny znakomity gracz, Jerzy Garpiel.

W europejskich pucharach

Zbigniew Gawlik dwukrotnie występował z Hutnikiem w europejskich rozgrywkach pucharowych. Jesienią 1978 roku podopieczni Boguchwała Fulary wystartowali w Pucharze Zdobywców Pucharów. Najpierw Hutnik wyeliminował Medveszaka Zagrzeb, zwyciężając na wyjeździe 27:22 i remisując we własnej hali 25:25. W kolejnej rundzie krakowski zespół trafił na ubiegłorocznego zdobywcę Pucharu Europy – SC Magdeburg. W pierwszym meczu rozegranym na Suchych Stawach Hutnik odniósł cenne zwycięstwo 23:22, ale rewanż zakończył się już wyraźną porażką krakowian 18:25. Jednym ze skuteczniejszych w drużynie krakowskiej był Zbigniew Gawlik. W sezonie 1980/1981 Hutnik reprezentował Polskę w Pucharze Europy i wylosował najsilniejszą drużynę byłego ZSRR – CSKA Moskwa. Jesienią 1980 roku, po fantastycznym i niezwykle emocjonującym spotkaniu, krakowianie zremisowali z utytułowanym rywalem 26:26, nie wykorzystując rzutu karnego na 30 sekund przed końcem spotkania. W rewanżu Hutnik z Gawlikiem w składzie dzielnie walczył w Moskwie, ulegając jednak CSKA 22:26. Mimo porażki chwalono drużynę krakowską, którą stać było przy bardziej pomyślnym losowaniu na awans do czwórki najlepszych.

W koszulce z orłem

Polska 1981; dolny rząd od lewej: prezes ZPRP S. Monikowski, II trener A. Wiecanowski, Z. Gawlik, R. Jedliński, J. Brzozowski, H. Mrowiec, G. Kosma, D. Waszkiewicz, I trener Z. Kuchta, kierownik M. Golimowski; górny rząd od lewej: A. Kącki, M. Gonciarczyk, L. Krowicki, A. Kałuziński, J. Garpiel, Z. Tłuczyński, A. Szymczak, M. Panas, J. Klempel, masażysta R. Biernat, lekarz S. Zawadziński.

Pierwsze powołanie do kadry dostał od Stanisława Majorka, który w tym czasie prowadził drużynę młodzieżową, a właściwie juniorów z limitem wiekowym 21 lat. Celem głównym był start w I Mistrzostwach Świata w Szwecji w roku 1977. W polskim zespole aż roiło się od talentów. Wystarczy wymienić nazwiska Zbigniewa Gawlika, Jerzego Garpiela, Zbigniewa Tłuczyńskiego, Daniela Waszkiewicza, Piotra Czaczkę, Grzegorza Kosmę, Wacława Smagacza czy Andrzeja Mientusa. Po zwycięstwach nad Tunezją 33:14 i Holandią 28:14 awans do najlepszej „ósemki” mieliśmy w kieszeni. W grupie półfinałowej Polacy zremisowali z RFN 16:16, wygrali z Hiszpanią 24:23 i ulegli Węgrom 19:26, co w zestawieniu z innymi wynikami sprawiło, że wszystkie cztery zespoły miały po trzy punkty. Niestety, polski zespół miał najgorszą różnicę bramek i zamiast walczyć o jeden z medali mógł tylko zmierzyć się z Danią o 7. miejsce. Zbigniew Gawlik i jego koledzy wygrali ten mecz 18:17 (po dogrywce), ale nie mogli cieszyć się z pełni szczęścia. Niespełna rok później, podczas turnieju w Krakowie, Gawlik mógł już zadebiutować w seniorskiej reprezentacji Polski. W inauguracyjnym meczu Biało-Czerwoni rozbili Italię 31:20, a „Gaweł” (tak nazywano go w kadrze) zdobył swoje pierwsze dwie bramki. As w talii trenera Jacka Zglinickiego, Jerzy Klempel, zaaplikował wtedy Włochom aż 13 goli.

Igrzyska olimpijskie w Moskwie

Jesienią 1979 roku Zbigniew Gawlik wrócił na dobre do pierwszej reprezentacji. Przygotowania do moskiewskiej olimpiady nabierały tempa, z każdym tygodniem rosła gorączka startowa przed tym ważnym turniejem. Srebro wywalczone w niedawnym Pucharze Świata stwarzało dobry klimat i stawiało Polaków w gronie faworytów. Rzeczywiście mieliśmy sporo atutów. Spodziewano się, że połączenie rutyny z młodością zaprocentuje w tak trudnych zawodach. Zbigniew Gawlik, podobnie jak Jerzy Garpiel czy Daniel Waszkiewicz był zawodnikiem młodej fali z dużymi perspektywami na przyszłość. A tymczasem utrata punktów w spotkaniach z Węgrami (remis 20:20), NRD (21:22) i Hiszpanią (22:24), przy wysokich zwycięstwach nad Kubą i Danią nie zapewniła Polakom awansu do strefy medalowej. Nie mieliśmy też szczęścia do sędziów, którzy zwłaszcza w potyczce z NRD wypaczyli przebieg wydarzeń. W meczu o 7. miejsce nasz zespół z największym trudem, po dogrywce, pokonał ekipę Szwajcarii 23:22. W sumie więc start naszych szczypiornistów, to zimny prysznic na rozgrzane głowy zawodników, trenerów, działaczy i kibiców. Zbigniew Gawlik nie zawiódł, zdobył pięć bramek i zagrał na swoim normalnym poziomie, znacznie więcej oczekiwano od liderów ówczesnej reprezentacji. Jak się jednak wydaje, ciężka praca wykonana przed igrzyskami olimpijskimi w Moskwie nie poszła całkiem na marne. Jej efekty były widoczne w kolejnych startach.

IO Moskwa 1980: Zbigniew Gawlik i Daniel Waszkiewicz

Na podium mistrzostw świata

Objęcie funkcji selekcjonera przez Zygfryda Kuchtę dawało nadzieję na szybki marsz w górę i miejsce w światowej elicie. Na turnieju grupy „B” we Francji (1981), będącym kwalifikacją do mistrzostwa świata w Republice Federalnej Niemiec, Biało-Czerwoni odnieśli sześć przekonujących zwycięstw nad Holandią, Francją, Austrią, Szwecją, Islandią i Czechosłowacją, wlewając w serca kibiców sporo nadziei. Występujący na rozegraniu „Gaweł” zaliczył w tych zawodach siedem trafień, z tego dwa w najważniejszym meczu z naszymi południowymi sąsiadami. Raz jeszcze potwierdził tym samym swą przydatność do reprezentacji. Do RFN wyjechało 11 olimpijczyków z Moskwy. Dla Zbigniewa Gawlika był to debiut w mistrzostwach świata. Tym razem grał na prawym skrzydle, na zmianę z Januszem Brzozowskim. Po zwycięskich meczach ze Szwajcarią i Japonią, Polacy uzyskali ważny remis w meczu z NRD, przechodząc do fazy półfinałowej. Mimo porażek z RFN 17:18 i Związkiem Radzieckim 21:27 zwycięstwo nad Czechosłowacją 24:23 sprawiło, że to Biało-Czerwoni dzięki lepszej różnicy bramek uzyskali awans do strefy medalowej i wywalczyli prawo gry o brązowy medal z Danią. Do tego momentu Zbigniew Gawlik zdobył 12 bramek, a kilka z nich miało charakter kluczowy dla przebiegu rywalizacji. W meczu z Danią, w dortmundzkiej Westfalenhalle, aż do 45 minuty inicjatywę mieli nasi rywale i nic nie zapowiadało zwrotu sytuacji, jednak w miarę upływu czasu wola walki i nieustępliwość Polaków zaczęła brać górę. Zwycięstwo 23:22 przypieczętował rzutem ze skrzydła Daniel Waszkiewicz. Zbyszek Gawlik uzyskał w tym meczu aż pięć goli i był obok Klempela naszym najskuteczniejszym zawodnikiem. Po raz pierwszy w historii Polska została brązowym medalistą MŚ. Medal ten był jednocześnie wspaniałym momentem w karierze Zbigniewa Gawlika. W dowód wielkiego uznania władze polskiego sportu uhonorowały go brązowym medalem „Za wybitne osiągnięcia sportowe”.

Brązowy medal MŚ 1982

Magdeburg zamiast Los Angeles

Dla Zbigniewa Gawlika i jego kolegów z reprezentacji wyjazd na drugą półkulę był dosłownie na wyciągnięcie ręki. Miał szansę wystąpić na kolejnej olimpiadzie. Był wówczas niemalże etatowym reprezentantem kraju, w roku 1983 wystąpił we wszystkich 32 meczach międzypaństwowych, zdobywając wiele bramek. A tymczasem, w ślad za postanowieniami innych krajów byłego obozu socjalistycznego, Polski Komitet Olimpijski podjął decyzję o rezygnacji ze startu w igrzyskach olimpijskich 1984 roku i nie wysyłaniu naszych sportowców do Los Angeles. Decyzja polskich władz przekazana na zgrupowaniu kadry w Zakopanem wywołała duże rozgoryczenie wśród zawodników, trenerów i działaczy piłki ręcznej. Nasza męska reprezentacja miała bowiem zapewniony udział w igrzyskach, z dużymi szansami na końcowy sukces. Na otarcie łez zorganizowano wielkie Zawody Przyjaźni w Magdeburgu. Polska drużyna ze Zbigniewem Gawlikiem, ale bez kilku czołowych zawodników, pojechała na te zawody by godnie się zaprezentować. Po wysokich zwycięstwach nad Bułgarią i Kubą przytrafiła się porażka z gospodarzami turnieju, drużyną NRD 20:24. W meczu o brązowy medal Biało-Czerwoni  wygrali po dogrywce z Węgrami 22:21. „Gaweł” zdobył w Magdeburgu pięć ważnych bramek i niewątpliwie dołożył swoją „cegiełkę” do tego medalu. Dziś bardzo żałuje, że nie był to olimpijski krążek.

Pożegnanie z reprezentacją Polski

Jesienią 1984 roku funkcję selekcjonera naszej reprezentacji przejął Stefan Wrześniewski. Międzynarodowy sezon 1985 rozpoczynał się wrocławskim turniejem o Puchar Bałtyku. Obsada była znakomita. Tym bardziej cieszyła postawa Polaków, którzy po dobrej grze pokonali Danię 23:19, NRD 23:21 i Szwecję 28:26, a w ostatnim meczu ulegli Związkowi Radzieckiemu 24:25 i zajęli 2. miejsce w turnieju. Zbigniew Gawlik zagrał we wszystkich spotkaniach, wpisując się na listę strzelców. Był pewnym kandydatem do reprezentacji na zbliżające się mistrzostwa świata grupy „B” w Norwegii (19 lutego – 4 marca 1985). W składzie polskiej drużyny obok Zbigniewa Gawlika byli tacy gracze jak: Bogdan Wenta, Daniel Waszkiewicz, Jerzy Garpiel, Zbigniew Tłuczyński, Marek Kordowiecki czy Henryk Mrowiec. Przed naszym zespołem postawiono zadanie awansu do grupy „A” i cel ten został osiągnięty. Po wysokich zwycięstwach nad Izraelem 30:16 i Stanami Zjednoczonymi 25:17 oraz pewnej wygranej z Węgrami 29:25 Polacy zdominowali swoją grupę eliminacyjną i z pierwszego miejsca przeszli do półfinałów. Zwycięska seria przedłużona została w spotkaniach z Holandią 29:23 i Bułgarią 27:16. Potknęli się dopiero na „odwiecznym” rywalu, jakim była drużyna NRD, ulegając 21:25.  Przeciwnikiem Biało-Czerwonych w meczu o 3. miejsce byli Czechosłowacy. Losy meczu ważyły się do samego końca. Ostatecznie Polacy zwyciężyli 26:25 i awansowali do światowej elity. Prawdziwym bohaterem tego spotkania był Zbigniew Gawlik, zdobywca ośmiu bramek. W ostatnich dniach czerwca 1985 roku, oczekując na kontrakt w Austrii, Zbigniew Gawlik wystąpił jeszcze podczas towarzyskiego turnieju w Jugosławii, gdzie w czterech spotkaniach zdobył 14 goli. Tymi meczami pożegnał się już z reprezentacją Polski.

Ogółem w latach 1978-1985 rozegrał on w kadrze narodowej 141 spotkań i zdobył 194 bramki.

Na podbój Austrii

Jednym z warunków wyjazdu na kontrakt zagraniczny było ukończenie 28 lat. Zbigniew Gawlik otrzymał zgodę ZPRP. Miał również propozycje z RFN, ale uznał, że przy dość przeciętnych warunkach fizycznych jakimi dysponował Bundesliga może okazać się za ciężka. Wybrał więc Austrię i 2 września 1985 roku zameldował się w UHC Stockerau. Wspomagał go olimpijczyk z Montrealu Włodzimierz Zieliński, który wyjechał do Austrii dużo wcześniej. W Stockerau pojawił się także inny znany szczypiornista Mirosław Szwed, a po pewnym czasie dołączył do nich trener Boguchwał Fulara, współtwórca sukcesów krakowskiego Hutnika. Podobnie jak w polskiej lidze, Zbigniew Gawlik pełnił rolę zawodnika uniwersalnego, organizatora gry i skutecznego egzekutora. Był jednym z filarów zespołu. W sezonie 1985/1986 UHC wywalczył mistrzostwo kraju, a dwa lata później postarał się o tytuł wicemistrzowski. Ponadto w okresie 1988-1990 zespół Gawlika trzy razy triumfował w Pucharze Austrii. O Polakach było więc głośno. W roku 1988 Zbigniew Gawlik otrzymał austriackie obywatelstwo i propozycję gry w reprezentacji tego kraju. Zaszczyty te przyjął pod pewnymi warunkami. Najważniejsze było pozostawienie obywatelstwa polskiego i zgoda austriackiej federacji na niewystępowanie przeciwko Polsce w oficjalnych meczach międzypaństwowych. Jak wspomina, szczęśliwie uniknął tej kolizji interesów. Reprezentując Austrię w roku 1992 wywalczył dla niej awans do MŚ elity, pierwszy w historii austriackiego handballu.Selekcjonerem był wówczas słynny trener Vinko Kandija pochodzący z Jugosławii. W okresie 1988-1992 Zbigniew Gawlik rozegrał w barwach Austrii 59 meczów i zdobył 138 bramek.

Powrót do ojczyzny

Z najbliższymi

W roku 1994 powrócił na stałe do Polski, choć przez jeden sezon grywał jeszcze w drugoligowym Wolfsburgu. Zamieszkał w Bielsku-Białej, gdzie przez 15 lat był właścicielem najpierw klubu muzyki dyskotekowej „Queen”, a następnie klubu „54”. Przez pewien czas prowadził też solarium. Nie przeszkodziło mu to stawiać się na kolejnych Memoriałach „Fredka” Kałuzińskiego w Krakowie. W roku 2007 wystąpił nawet w tych zawodach, które miały rangę ME Masters. W latach 2012-2013 miał poważne kłopoty ze zdrowiem i tak naprawdę dopiero prof. dr hab. n. med. Marek Krawczyk z warszawskiego szpitala przy ul. Banacha postawił go na nogi. Na szczęście dzisiaj jest już wszystko w porządku. Zbigniew Gawlik wraz ze swą partnerką Jolantą wychowują dwójkę swoich dzieci – Victorię i Alana. Planują też uruchomienie nowej działalności gospodarczej o profilu gastronomicznym. „Gaweł” doskonale zna realia polskiej piłki ręcznej i na bieżąco śledzi przebieg najważniejszych wydarzeń. Od początku jest też członkiem Stowarzyszenia Zasłużonego Reprezentanta Polski w Piłce Ręcznej. Zachował liczne przyjaźnie, które bardzo ceni i pielęgnuje. Kocha muzykę i gra w tenisa. Pragnie wciągnąć do sportu swoje dzieci, które uwielbiają zabawy z piłką. Ma jeszcze wiele planów życiowych. Życzymy, by się spełniły i serdecznie pozdrawiamy.

Zbigniew Gawlik, to zawodnik występujący zarówno na lewym i prawym skrzydle jak i na środku rozegrania, organizujący i kreujący grę, właściwie człowiek do wszystkiego, wyróżniający się szybkością, skocznością i znakomitymi rzutami ze skrzydła, skuteczny w starciach jeden na jeden, czołowa postać w klubie, niezwykle przydatny dla drużyny narodowej. Jerzy Garpiel, wielokrotny reprezentant Polski i boiskowy partner Gawlika, podkreśla dynamiczny rozwój jego kariery od kategorii juniora poprzez drużyny młodzieżowe aż do kadry narodowej seniorów. Potwierdza ważne role, jakie spełniał w drużynie. Dodaje kolejne atuty, a wśród nich znakomitą orientację na placu gry, przewidywanie zamierzeń rywala, destrukcję i przechwytywanie piłek, wreszcie wyprowadzanie skutecznych kontrataków. Dzięki tym walorom Zbigniew Gawlik był graczem bardzo groźnym i niewygodnym dla drużyny przeciwnej. Jako człowiek zawsze był i pozostaje dobrym, serdecznym kolegą i sprawdzonym przyjacielem.

Zbigniew, GAWLIK. Ur. 1.07.1956, Kraków; skrzydłowy, rozgrywający – 180 cm, 80 kg; kluby: Hutnik Kraków (1972-1985), Austria – UHC RAIKA Stockerau (1985-1994); olimpijczyk z Moskwy (1980); 3-krotny uczestnik MŚ gr. A i B, brązowy medalista MŚ z Dortmundu (1982); brązowy medalista Zawodów Przyjaźni zorganizowanych w związku z bojkotem IO w Los Angeles (1984); finalista Pucharu Bałtyku (1985); 141-krotny reprezentant Polski (1978-1985), zdobywca 194 bramek; 3-krotny mistrz Polski (1979-1981) i wicemistrz kraju (1978), brązowy medalista MP (1984); 2-krotny zdobywca Pucharu Polski (1978, 1983); 59-krotny reprezentant Austrii (1988-1992), zdobywca 138 bramek, uczestnik MŚ gr. B; mistrz Austrii (1986) i wicemistrz tego kraju (1988) oraz 3-krotny zdobywca Pucharu Austrii (1988, 1989, 1990); wychowanek trenera J. Wolaka, podopieczny B. Fulary, S. Majorka i Z. Kuchty; Mistrz Sportu (1985), odznaczony Brązowym Medalem „Za wybitne osiągnięcia sportowe” (1982), uhonorowany Diamentową Odznaką ZPRP (1993); absolwent Technikum Budowlanego w Krakowie; przez wiele lat właściciel renomowanych klubów dyskotekowych „Queen” i „54” w ramach prowadzonej działalności gospodarczej; mieszka w Bielsku-Białej; pseudonimy sportowe: „Kędzior” i  „Gaweł”.
IO: 1980 – 7; MŚ gr. A: 1982 – 3; MŚ gr. B: 1981 – 1, 1985 – 3, 1992 – 2; Zawody Przyjaźni: 1984 – 3; MMŚ: 1977 – 7;      


SKLEP KIBICA

KOSZULKI | SZALIKI | CZAPKI | GADŻETY

Pin It on Pinterest