Polska przegrała z Holandią 26:27 (11:11) w meczu kwalifikacyjnym mistrzostw Europy. We Wrocławiu byliśmy świadkami bardzo wyrównanego spotkania, które zakończyło się szczęśliwym zwycięstwem gości. Najlepszymi zawodnikami spotkania wybrano Luca Steinsa i Adama Morawskiego.
Biało-Czerwoni rywalizację rozpoczęli w składzie Adam Morawski, Michał Daszek, Rafał Przybylski (80 występ), Maciej Gębala, Michał Olejniczak, Szymon Sićko, Przemysław Krajewski. Przeciwnicy może nie imponowali doskonałymi warunkami fizycznymi, ale ich gra oparta jest na błyskawicznym przechodzeniu z defensywy do ataku i szybkim rozegraniu piłki. Tu wyróżniał się filigranowy, środkowy rozgrywający paryskiego PSG, Luc Steins (172 cm).
Pierwszą bramkę meczu rzucił Przemysław Krajewski, który sprytnym lobem pokonał Barta Ravensbergena. W odpowiedzi najskuteczniejszy Holender w kwalifikacjach, Kay Smits trafił z 7 metrów. Ten sam zawodnik rzucił dwa koleje gole dla rywali. Oba zespoły popełniało dużo błędów w rozegraniu piłki. Nic dziwnego, że wynik nie miał dużego przełożenia na zdobywane bramki. Pierwsze zagranie na koło do Macieja Gębali poskutkowało karnym, który na gola zamienił Daszek. Ponownie doskonałą formę prezentował Adam Morawski, który bronił nawet w sytuacjach sam na sam. W holenderską bramkę, mimo pięciu prób, nie mógł się wstrzelić Sićko.
Prowadzenie często zmieniało właściciela lub tablica wskazywała remis. Morawski robił co mógł (35 procentowa skuteczność w I połowie) – obronił nawet karnego. Biało-Czerwoni w ofensywie nie mieli jednak dużego konceptu na zaskoczenie Holendrów. Nic dziwnego, że trener Patryk Rombel poprosił o przerwę na żądanie. Remedium miała być gra na dwa koła. Rzeczywiście Kamil Syprzak doprowadził do kolejnego remisu i drużyny mogły udać się na przerwę.
Po zmianie stron wreszcie przełamał się Sićko. Skutkowało to najwyższym prowadzeniem Polaków w meczu (15:12). Cóż z tego skoro Holendrzy dość szybko ponownie wyrównali. Polski sztab, jeszcze przed upływem trzeciego kwadransa, z powodzeniem zaczął stosować wariant bez bramkarza – z siódemką graczy pola, aby wykorzystać obsadę na dwa koła. Zespół Eringura Richardssona nie pozostawał dłużny. Minuty mijały i trudno było jednoznacznie wskazać końcowego triumfatora. Udane interwencje notował Ravensbergen. Szala zwycięstwa zaczęła się przechylać na stronę gości. Było to efektem zagrań Luca Steinsa. Wystarczyły dwie akcje Polaków, aby wynik był znowu nierozstrzygnięty.
Finałowe minuty to niesamowita huśtawka nastrojów. Gole padały na przemian jeden za drugim. Przed rozpoczęciem ostatniej minuty Polacy przejęli piłki. Przerwę na żądanie i 37 sekund miało przynieść upragniony gol. Rzut Sićko niestety został wybroniony. Odpowiedź była piorunująca. Po filmowej akcji Kay Smits trafił na wagę zwycięstwa – dosłownie tuż przed końcową syreną.
Po tej porażce Biało-Czerwoni mocno sobie utrudnili sytuację w grupie. Do końca kwalifikacji zostały im dwa spotkania. 29 kwietnia u siebie zagrają ze Słowenią, a 2 maja zmierzą się na wyjeździe z Holandią.
Zadanie publiczne jest dofinansowane ze środków Gminy Wrocław zgodnie z umową D/BSR/U/2811/1/2021. www.wroclaw.pl
Polska – Holandia 26:27 (11:11)
POLSKA: Kornecki, Morawski – Przytuła, Daszek 6, Olejniczak 4, Sićko 4, Czuwara, Pilitowski 1, Syprzak 2, Krajewski 4, M. Gębala 5, Przybylski, Działakiewicz, Fedeńczak, Dawydzik, Chrapkowski. Kary 4 min.
Holandia: Ravensbergen, van den Beucken – Kooijman, Sluijters, L. Steins 7, Schagen 2, I. Steins 3, Schoenaker, Versteijnen, K. Smits 10, J. Smits, Boomhouwer, Jerry, Smit, Ten Velde 2, Baijens 3. Kary 6 min.
Sędziowali: Fabian Baumgart i Sacha Wild (Niemcy).