8 kwietnia 2021

“Binjo” Tłuczyński – klasa światowa

Przypominamy materiały o wybitnych osobowościach polskiej piłki ręcznej, które w dziale historia, przez lata ukazały się w magazynie „Handball Polska”.

Handball Polska nr 06/110/2016
Tekst > Władysław Zieleśkiewicz
Zdjęcia > z zasobów ZPRP, B. Stańczaka, Zb. Gawlika i W. Bakalarza

Zbigniew Tłuczyński osiągnął w handballu bardzo dużo, docierając na jego szczyty. Ma zatem wiele powodów, by poczuć się graczem spełnionym. Zaliczany jest do grona najlepszych i najskuteczniejszych zawodników w historii polskiej piłki ręcznej.

Handballowe początki

Z piłką ręczną zetknął się w Legionowie, gdzie uczęszczał do szkoły podstawowej, ale potem rodzina Tłuczyńskich przeniosła się do Kielc i zanosiło się na dłuższą przygodę z futbolem.  Piętnastoletni wówczas Zbigniew Tłuczyński został bowiem bramkarzem Iskry Kielce. Po jakimś czasie jednak to chwilowe zauroczenie minęło, a wysoki i dobrze zbudowany chłopak zaczął rozglądać się za innymi dyscyplinami. Za przykładem starszego brata Andrzeja zainteresował się koszykówką, ale ta gra zespołowa wydała mu się za delikatna. Twardą i nieustępliwą walkę zapewniała natomiast piłka ręczna i to jej właśnie poświęcił znaczną część swego życia. W dokonaniu takiego wyboru bardzo pomógł mu nauczyciel wychowania fizycznego, Rafał Wilczyński, który ciekawie prowadził  zajęcia i  przyciągał do siebie młodych adeptów „siódemki”.

Juniorzy z Kielc; od lewej: J. Głowacki, W. Sabatowski, B. Stańczak, Z. Tłuczyński, A. Sobczyk, A. Janikowski

Z Koroną Kielce po pierwszy medal MP

Do połowy 1973 roku był zawodnikiem Iskry, a od chwili jej połączenia z SHL stał się już graczem drugoligowej Korony Kielce, trenując pod okiem niezwykle ambitnego szkoleniowca, Edwarda Strząbały. Niewiele brakowało, by już pierwszy sezon pod szyldem Korony zakończył się awansem do I ligi. Ostatecznie jednak podopieczni Strząbały musieli uznać wyższość Grunwaldu Poznań. W sezonie 1974/1975 kielczanie z Tłuczyńskim w składzie stanęli już na wysokości zadania i wywalczyli awans po zaciętej walce z Gwardią Opole i Hutnikiem Kraków.  W drużynie Korony pierwsze skrzypce grał wówczas nasz reprezentacyjny skrzydłowy Jerzy Melcer, ale Zbigniew Tłuczyński wraz z Markiem Boszczykiem, Zdzisławem Wieczorkiem, Janem Piotrowiczem, Jerzym Bącalem i Markiem Smolarczykiem  stanowili o sile zespołu. W latach 1974 i 1975 Tłuczyński był jeszcze w wieku juniora i wspomagał swoich rówieśników z Korony w MP juniorów, dwukrotnie kończąc rywalizację na 3. miejscu. Debiut w najwyższej klasie rozgrywkowej okazał się sporym niewypałem. W 18 meczach Korona zgromadziła zaledwie 8 punktów, co oznaczało nieuchronną degradację. Jedynym usprawiedliwieniem dla kielczan było to, że mecze rundy jesiennej musieli rozgrywać w Mielcu. Ponowny awans do I ligi wywalczyli w sezonie 1977/1978, odprawiając z kwitkiem m.in. Spartę Katowice, Unię Tarnów i Grunwald Ruda Śląska. Kadrę Korony uzupełnił wtedy starszy brat Zbigniewa – Andrzej Tłuczyński, który do tej pory grał w koszykówkę. Nikt wtedy nie przypuszczał, że dwa lata później u boku młodszego brata wystąpi w drużynie narodowej. Obaj mieli też udział w zdobyciu przez Koronę pierwszego, historycznego medalu mistrzostw Polski. Stało się tak w sezonie 1979/1980. Kielczanie w dobrym stylu wywalczyli brąz za plecami bezkonkurencyjnego wtedy Hutnika Kraków i za utytułowanym Śląskiem Wrocław. Rzucając 269 bramek Zbigniew Tłuczyński uplasował się w ścisłej czołówce ligowych snajperów, niedościgniony Jerzy Klempel zanotował 350 trafień.

W barwach Śląska Wrocław

Po utracie mistrzowskiego tytułu na rzecz Hutnika, WKS Śląsk Wrocław pilnie szukał jakiegoś wzmocnienia. Zbigniew Tłuczyński mający przed sobą zasadniczą służbę wojskową był rzecz jasna nie lada kąskiem dla wrocławskich działaczy. Sprawy potoczyły się bardzo szybko i wkrótce rozgrywający z Kielc mógł wystąpić u boku Jerzego Klempela i Wacława Smagacza, z którymi stworzył znakomite trio będące postrachem dla rywali. A przecież w drużynie wojskowych grali jeszcze m.in.: Sokołowski, Falęta, Moczulski czy Dawidziuk. Mimo to w sezonie 1980/1981 Śląsk z Tłuczyńskim w składzie zdołał wywalczyć tylko brązowy medal z dużą stratą punktową do Hutnika i Wybrzeża Gdańsk. Przed kolejnym sezonem na trenerską ławkę Śląska ściągnięto więc Edwarda Strząbałę, który miał przywrócić tej drużynie dawny blask. Życiowe drogi Zbigniewa Tłuczyńskiego i jego pierwszego trenera zeszły się zatem ponownie. Obu im dane było przeżyć wiele radości po sukcesach wrocławskiego klubu. Jeszcze w roku 1981 Śląsk triumfował w Pucharze Polski, a rok później po raz drugi zdobył to piękne trofeum. Sezon ligowy 1981/1982 był popisem w wykonaniu wojskowych, którzy w końcowej klasyfikacji wyprzedzili Wybrzeże o 9 i Anilanę o 16 punktów, zapewniając Śląskowi tytuł mistrza Polski – po czterech latach przerwy. Rola Zbigniewa Tłuczyńskiego była przeogromna. Niewątpliwie był jednym z liderów drużyny i doskonałym egzekutorem. Okazało się jednak, że luka w zespole spowodowana wyjazdem Jerzego Klempela do RFN była trudna do wypełnienia. W kolejnym sezonie rozgrywkowym Śląsk finiszował dopiero na trzecim miejscu bez szans na obronę mistrzowskiego tytułu, który padł łupem rewelacyjnie spisującej się Anilany Łódź.

Rok 1975

Powrót na „stare śmieci”

A tymczasem kielecka Korona prowadzona ostatnio przez Marka Smolarczyka spadła z ekstraklasy. Wołanie o pomoc dotarło zarówno do trenera Edwarda Strząbały jak i do Zbigniewa Tłuczyńskiego, którzy niemalże w roli „mężów opatrznościowych” wrócili do Kielc i pośpieszyli  klubowi na ratunek. W przypadku Tłuczyńskiego o powrocie decydowały również sprawy rodzinne. Potrzebowali zaledwie jednego sezonu 1983/1984, by wprowadzić Koronę do ekstraklasy. Co ciekawe, dokonali tego już po raz trzeci, poprzednio w latach 1975 i 1978. Tak jak dawniej Zbigniew Tłuczyński został niekwestionowanym liderem zespołu i jego najskuteczniejszym zawodnikiem, dzięki czemu kielczanie zajmowali wysokie miejsca w ligowej tabeli – szóste w roku 1985 i czwarte w roku 1986, ustępując tylko Wybrzeżu Gdańsk, Anilanie Łódź i Śląskowi Wrocław. W tym okresie największym sukcesem kieleckiego klubu było jednak zdobycie Pucharu Polski 1985. Podczas finałowego turnieju w Płocku Korona pokonała kolejno wrocławski Śląsk 23:22 (gol Tłuczyńskiego w ostatniej sekundzie meczu), Posnanię 24:18 i Gwardię Opole 21:19. Zbigniew Tłuczyński został „królem strzelców” turnieju z dorobkiem 23 bramek. Dla popularnego „Tłuku” sezon 1985/1986 był ostatnim w polskiej lidze przed wyjazdem za granicę. Bilansując jego krajowe osiągnięcia przypomnijmy, że w roku 1982 został mistrzem Polski, był także trzykrotnym brązowym medalistą tych rozgrywek. Ponadto był trzykrotnym triumfatorem Pucharu Polski (1981, 1982, 1985).

Długa przygoda z Bundesligą

Na ławce trenerskiej Vive Kielce

W okresie wcześniejszym Zbigniew Tłuczyński miał propozycje wyjazdu do Hiszpanii i Szwajcarii, ale nie dochodziło do konkretnych uzgodnień między ZPRP a zainteresowanymi klubami. Kolejna szansa na grę w zagranicznym klubie pojawiła się w roku 1986 i została wykorzystana. W wieku 30 lat Zbigniew Tłuczyński wyjechał do Republiki Federalnej Niemiec, rozpoczynając grę w VfL Fredenbeck, z którym po dwóch latach awansował do najwyższej klasy rozgrywkowej. W sezonie 1988/1989 został najlepszym strzelcem Bundesligi z dorobkiem 172 bramek, odbierając koronę „króla strzelców” samemu Jerzemu Klempelowi, triumfatorowi tej klasyfikacji w latach: 1986, 1987 i 1988. „Binjo”, jak dla ułatwienia nazywali Tłuczyńskiego niemieccy kibice, był przez szereg sezonów prawdziwym liderem drużyny i pupilem lokalnej społeczności. Wybrany także został najlepszym zawodnikiem-obcokrajowcem Bundesligi. Jego drużyna zwykle zajmowała miejsca w środku tabeli, najwyższą szóstą lokatę wywalczyła w sezonie 1991/1992. W ramach wdzięczności za wspaniałą grę, w roku 1993 klub zorganizował dla „Binjo” pożegnalny mecz, w którym rywalem miejscowych była reprezentacja Bundesligi z  Danielem Waszkiewiczem i Mariuszem Dudkiem w składzie. Zbigniew Tłuczyński, jako gwiazda wieczoru, wystąpił i w jednej i drugiej drużynie. Po siedmiu latach spędzonych w VfL Fredenbeck Tłuczyński przeszedł do zespołu TuS Nettelstedt, gdzie jako grający trener pomógł temu zespołowi w awansie do pierwszej Bundesligi w roku 1994. Podobną rolę spełniał w latach 1995-1998 w drugoligowym TV Jahn Duderstadt. Poźniej trenował jeszcze kilka innych drużyn niemieckich, m.in. pierwszoligowy TBV Lemgo, z którym w roku 2002 zdobył Puchar Niemiec. W sumie w okresie 1986-2005 jako zawodnik i trener spędził w Bundeslidze aż 19 sezonów, zachowując z tego czasu wiele kontaktów i przyjaźni. Przygodę rodziny Tłuczyńskich z ligą niemiecką z powodzeniem kontynuowali jego dwaj synowie. Starszy z nich Tomasz (ur. 1979) zaczynał jeszcze u boku ojca w TV Duderstadt, później grał m.in. w TV Emsdetten, Eintracht Hildesheim, TSV Hannover-Burgdorf i TuS N-Lubbecke, zawsze jako lewoskrzydłowy. Młodszy Maciej (ur. 1983) występował natomiast jako rozgrywający w Hannover-Anderten i w VfL Fredenbeck. Przypomnijmy, że Tomasz Tłuczyński, to także wielokrotny reprezentant Polski z lat 2006-2012, srebrny i brązowy medalista MŚ oraz olimpijczyk z Pekinu, jeden z najskuteczniejszych zawodników w polskiej ekipie.

Po powrocie do kraju w roku 2005 Zbigniew Tłuczyński prowadził przez dwa sezony drużynę Vive Kielce, z którą wywalczył brązowy medal MP (2007) oraz zdobył Puchar Polski (2006). W okresie 2008-2010 trenował ponadto zespół Alpla HC Hard, zdobywając z tą drużyną tytuł wicemistrza Austrii. Był też szkoleniowcem Warmii Olsztyn (2010-2012) i KSZO Odlewnia Ostrowiec Świętokrzyski (2012-2014).

Na fladze olimpijskiej podpisy składają: J. Klempel i J. Garpiel; z lewej strony stoją: D. Waszkiewicz, A. Kałuziński, Z. Tluczyński i M. Wojtczak (tyłem); w głębi masażysta R. Biernat, lekarz S. Zawadziński, II trener B. Fulara, I trener J. Zglinicki, przedstawiciel ZPRP J. Czerwiński.

W koszulce z orłem

Po raz pierwszy w koszulce z orłem wystąpił już w wieku juniorskim. Był bowiem członkiem drużyny prowadzonej przez trenera Mieczysława Pleśniaka, która w roku 1974 na Młodzieżowych Zawodach Przyjaźni w bułgarskim Szumen zajęła 5. miejsce. Rok później podczas podobnych zawodów rozgrywanych na Kubie polscy juniorzy z Tłuczyńskim, Mientusem, Czaczką, Garpielem i Smagaczem wywalczyli 2. lokatę, ulegając tylko drużynie NRD. Stosunkowo wcześnie zadebiutował również w kadrze seniorów. Było to na turnieju w Suhl i Erfurcie w grudniu 1976 roku, gdzie rywalami polskiej reprezentacji były ekipy NRD, Czechosłowacji i Węgier. „Tłuku” zdobył tam również pierwsze swoje bramki. Na kolejne powołanie do kadry poczekać musiał aż do czerwca 1978 roku, kiedy wyjechał z drużyną na turniej do Jugosławii. Swój udział okrasił zdobyciem 6 bramek, ale był tylko zmiennikiem dla trójki rozgrywających, którą tworzyli wówczas: Alfred Kałuziński, Jerzy Klempel i Marek Panas. Niewątpliwym sukcesem Tłuczyńskiego był jego udział w Pucharze Świata w Szwecji w roku 1979, gdzie nasz zespół zdobył srebrny medal. W czterech meczach 8 razy wpisywał się na listę strzelców, potwierdzając swoją przydatność do drużyny narodowej i zdobywając uznanie ówczesnego selekcjonera, Jacka Zglinickiego.

Moskiewska olimpiada

Mimo bojkotu igrzysk olimpijskich przez kilka państw zachodnich turniej piłki ręcznej miał znakomitą obsadę. Graliśmy w grupie A z zespołami Węgier, Danii, NRD, Kuby i Hiszpanii, a do strefy medalowej kwalifikowały się dwie najlepsze drużyny. Już pierwszy eliminacyjny mecz z Węgrami zasiał pewien niepokój w polskim obozie, bowiem aż do 57 minuty przegrywaliśmy i z najwyższym trudem doprowadziliśmy do remisu 20:20. Trzy bramki zdobyte przez Zbigniewa Tłuczyńskiego były wręcz bezcenne. Kolejne cztery trafienia rozgrywający kieleckiej Korony dołożył w zwycięskich spotkaniach z Kubą (35:19) i Danią (26:12). Kiedy wydawało się, że nasza drużyna nabrała rozpędu i weźmie kolejne przeszkody, Polacy ulegli po zaciętej walce drużynie NRD 21:22, komplikując sobie sytuację w tabeli. Zdobywca 5 goli, Zbigniew Tłuczyński był obok Panasa i Klempela jednym z najskuteczniejszych, jednak rywale mieli po swojej stronie szwajcarskich sędziów, którzy nie przebierając w środkach „kontrolowali” sytuację na boisku. W samej końcówce przez ponad 2 minuty Polacy operowali piłką, ale nie stworzyli sobie dogodnej okazji do zdobycia wyrównującej bramki. Do spotkania z Hiszpanią nasi gracze przystąpili bez wiary w to, że cokolwiek jest jeszcze do wygrania i ulegli 22:24. Zamiast walczyć o medale przyszło im się zmierzyć ze Szwajcarami o 7 miejsce w turnieju. Końcowego zwycięstwa 23:22 musieli Polacy szukać dopiero w dogrywce. Kibice, działacze i sami zawodnicy odczuwali wielki niedosyt. Osłodził go nieco tytuł „króla strzelców” wywalczony przez Jerzego Klempela i jego 44 bramki. Poza „Kukusiem” w naszej drużynie najczęściej trafiali: Alfred Kałuziński, Daniel Waszkiewicz i Zbigniew Tłuczyński.

POLSKA – 1981; od lewej: J. Brzozowski, A. Szymczak, M. Gonciarczyk, J. Klempel, Z. Tłuczyński, D. Waszkiewicz, A. Kałuziński, H. Mrowiec, L. Krowicki, G. Kosma, Z .Gawlik, R. Jedliński

Brązowy medal MŚ (1982)

Przejęcie kadry przez byłego kapitana reprezentacji, Zygfryda Kuchtę dało nowy impuls i nadzieję na powrót do światowej elity. Turniej grupy „B” we Francji (1981), będący kwalifikacją do mistrzostw świata w Republice Federalnej Niemiec był faktycznie popisem Biało-Czerwonych, którzy zakończyli rywalizację bez straty punktu i udowodnili, że liczą się w światowym handballu.

Zbigniew Tłuczyński nie musiał się martwić o powołanie do kadry na RFN. Poza nim trener Kuchta zabrał jeszcze dziesięciu innych olimpijczyków z Moskwy, a drużynę uzupełnili: Szymczak, Mientus, Dziuba i Mrowiec. Po wygranych ze Szwajcarią i Japonią, w heroicznym boju Polacy wywalczyli remis w starciu z mistrzem olimpijskim, drużyną NRD 19:19, przechodząc do fazy półfinałowej. Zbigniew Tłuczyński zdobył w tych meczach 8 bramek i należał do jaśniejszych punktów w zespole. W drugiej części turnieju, mimo porażek z RFN i Związkiem Radzieckim, zwycięstwo nad Czechosłowacją 24:23 zapewniło nam awans do strefy półfinałowej i prawo gry o brązowy medal z Danią. Okoliczności tego awansu były jednak niezwykłe. Otóż obrońcy tytułu mistrzowskiego, piłkarze ręczni RFN, niespodziewanie zremisowali ze Szwajcarami 16:16, co szalenie zagmatwało układ tabeli „polskiej” grupy półfinałowej. Za Związkiem Radzieckim, który miał komplet 10 punktów aż trzy drużyny: Polska, NRD i RFN zgromadziły taką samą liczbę oczek (po 5). W tej sytuacji decydowała różnica bramek. Najlepszą miał właśnie polski zespół i to on z drugiego miejsca w grupie wywalczył sobie awans. Mecz z Danią o brązowy medal również był bardzo dramatyczny. Do 45 minuty inicjatywa należała do naszych rywali, ale kapitalne akcje Klempela (w sumie 7 bramek), Gawlika (5), Panasa (4) i Tłuczyńskiego (3 gole) oraz decydujące trafienie Waszkiewicza zapewniły Polakom zwycięstwo 23:22. Trzecie miejsce wywalczone na boiskach RFN było największym polskim osiągnięciem w historii dotychczasowych startów na mistrzostwach świata. W dowód wielkiego uznania władze polskiego sportu uhonorowały Zbigniewa Tłuczyńskiego i pozostałych naszych reprezentantów Brązowymi Medalami „Za wybitne osiągnięcia sportowe”.

Etatowy reprezentant kraju

W latach 1983-1985 praktycznie nie rozstawał się z kadrą narodową. Mecze międzypaństwowe bez jego udziału należały do rzadkości, zaś sama absencja powodowana była drobnymi urazami. Należał wówczas do najskuteczniejszych w drużynie. W styczniu 1984 roku podczas Pucharu Świata w Szwecji nasz zespół wywalczył 5. miejsce, a Zbigniew Tłuczyński zaliczył 15 trafień. Taką samą liczbę bramek zdobył kilka miesięcy później w Zawodach Przyjaźni na terenie NRD, zorganizowanych w związku bojkotem igrzysk olimpijskich w Los Angeles. Biało-Czerwoni przywieźli stamtąd brązowy medal po zwycięstwie nad Węgrami 22:21. Niestety, decyzja polskich władz o rezygnacji z wysłania polskiej ekipy do USA, bezpowrotnie odebrała Tłuczyńskiemu szansę na olimpijski medal. Bardzo dobrą formę zaprezentował „Tłuku” na zawodach o Puchar Niemieckiej Republiki Demokratycznej w Schwerinie w grudniu 1984 roku, gdzie w spotkaniach ze Szwajcarią, Rumunią, NRD i Czechosłowacją aż 25 razy wpisywał się na listę strzelców. Znakomicie wypadł również podczas rozgrywanych we Wrocławiu zawodów o Puchar Bałtyku (styczeń 1985). W meczach z NRD, Szwecją i ZSRR nasz rozgrywający 32 razy (12+12+8) trafił do bramki rywali i został oczywiście „królem strzelców” tego turnieju. Biało-Czerwoni ukończyli te prestiżowe zawody na drugim miejscu. Kilka tygodni później Polacy potwierdzili dobrą dyspozycję na MŚ grupy „B” w Norwegii. Odnieśli tam 6 zwycięstw i mimo porażki z NRD pewnie zakwalifikowali się do turnieju głównego w Szwajcarii (1986). Najskuteczniejszymi w polskim zespole byli: Zbigniew Tłuczyński – 28 i Bogdan Wenta – 26 bramek, przy czym „Tłuku” z powodu kontuzji ręki nie wystąpił w ostatnich dwóch spotkaniach.

POLSKA 1983/1984; od lewej: Z. Tłuczyński, G. Kosma, II trener A. Wiecanowski, L. Dziuba, A. Mientus, P. Konitz, M. Fiedorow, A. Kącki, Z. Plechoć, I trener Z. Kuchta, Z. Urbanowicz, prezes ZPRP S. Monikowski, B. Wenta, wiceprezes ZPRP J. Czerwiński, R. Antczak, A. Szymczak, H. Mrowiec, Z. Gawlik, D. Waszkiewicz, A. Tłuczyński

Bez sukcesów drużyny na MŚ 1986 i 1990         

Kiedy wydawało się, że powrót polskiej drużyny do grona najlepszych jest już tylko kwestią czasu, niespodziewanie przyszły gorsze dni dla naszej „siódemki”. W kadrze Stefana Wrześniewskiego nie  brakowało graczy o dużych możliwościach (Wenta, Tłuczyński, Panas, Dziuba czy Waszkiewicz), ale nie było spoiwa między zawodnikami i sztabem szkoleniowym, nie było też odpowiedniej atmosfery w zespole. Porażki z RFN 20:21 i Szwajcarią 17:18 oraz remis z Hiszpanią 20:20, eliminujące nas z gry o czołowe miejsca na MŚ 1986 nie mogły zmienić tej sytuacji. Nienajlepsze sędziowanie, krzywdzące polski zespół, dopełniło reszty. Zajmując 14. miejsce Polska spadła do grupy „B”. Zbigniew Tłuczyński również nie wspomina dobrze tych zawodów. Po znakomitym występie w meczu z RFN (6 bramek), w rywalizacji ze Szwajcarami odniósł kontuzję i już nie zagrał do końca turnieju. Od połowy 1986 roku, występując na boiskach Bundesligi, z wielu względów „Tłuku” nie mógł być obecny na każdym zgrupowaniu kadry i  niektórych meczach towarzyskich, ale zawsze był do dyspozycji selekcjonera przed imprezami rangi mistrzowskiej. W roku 1987 wraz z Klempelem, Wentą i Waszkiewiczem reprezentował Polskę na MŚ grupy „B” we Włoszech, gdzie wprawdzie nie udało się wywalczyć przepustki na olimpiadę w Seulu, ale nastąpiło częściowe odbudowanie prestiżu polskiej piłki ręcznej na arenie międzynarodowej. Polacy wygrali tam bowiem 6 meczów, a ulegli tylko ekipie ZSRR 27:33. Zbigniew Tłuczyński nie po raz pierwszy pokazał dużą klasę, zdobywając 20 bramek i wielokrotnie asystując. Jeszcze efektowniej zagrał w kolejnych zawodach mistrzowskich grupy „B” we Francji (1989), gdzie rzucił 41 bramek a Polacy cieszyli się z awansu do turnieju głównego. Rozegrano go na przełomie lutego i marca 1990 roku w Czechosłowacji. Nie były to udane zawody dla Polaków, którzy nie dość że trafili do trudnej grupy z NRD i Związkiem Radzieckim, to musieli grać bez występującego w THW Kiel, Daniela Waszkiewicza. Mimo kolizji terminów z rozgrywkami Bundesligi kadrę Zenona Łakomego wzmocnił natomiast Zbigniew Tłuczyński. Ze Szwecji przyjechał ponadto Lesław Dziuba, a z Hiszpanii Bogdan Wenta. Niestety, grupowe porażki z ZSRR 21:26 i NRD 17:25 skazały polski zespół na walkę o dalsze lokaty. Ostatecznie Polacy zostali sklasyfikowani na 11. miejscu. Dla Zbigniewa Tłuczyńskiego był to pożegnalny turniej i ostatnie występy w reprezentacji Polski. W swojej karierze był olimpijczykiem z Moskwy i uczestnikiem siedmiu turniejów o mistrzostwo świata, w tym trzech turniejów grupy „A” (1982, 1986, 1990). Ponadto reprezentował nasz kraj w Pucharze Świata i Zawodach Przyjaźni.

Ogółem w latach 1976-1990 rozegrał w reprezentacji Polski
184 mecze i zdobył 542 bramki.

W Reprezentacji Świata

Znakomita gra Zbigniewa Tłuczyńskiego, zarówno w Bundeslidze jak i w drużynie narodowej, skłaniała działaczy IHF i znanych trenerów do powoływania go do Reprezentacji Świata na ważne spotkania jubileuszowe organizowane pod szyldem Międzynarodowej Federacji Piłki Ręcznej. Po raz pierwszy wystąpił w takiej roli 8 lipca 1989 roku w Lizbonie z okazji obchodów 50-lecia Federacji Portugalskiej. Reprezentacja Świata pokonała wówczas Portugalię 29:26, a nasz zawodnik był autorem trzech bramek. Kolejne występy miały miejsce w dniach 8 i 9 stycznia 1991 roku w Sztokholmie i Oslo, gdzie World Selection – z Tłuczyńskim w składzie -dwukrotnie zwyciężyła zespół Skandynawii 31:26 i 30:27. Polski rozgrywający wybrany został najlepszym graczem tych zawodów. Wcześniej zaszczyt gry w Reprezentacji Świata spotkał czterech innych polskich szczypiornistów – Jerzego Klempela (1974, 1978, 1980), Andrzeja Szymczaka (1974), Alfreda Kałuzińskiego (1978, 1980) i Daniela Waszkiewicza (1985). W okresie późniejszym w Reprezentacji Świata wystąpił ponadto Mariusz Jurasik (2007, 2014).

Znakomity zawodnik, wspaniały człowiek, dobry kolega

Zbigniew Tłuczyński, to wysokiej klasy zawodnik występujący na lewym i środkowym rozegraniu. To świetny organizator gry i dyrygent zespołu, któremu podporządkowywał swoje poczynania na boisku, umiejętnie współpracujący z kołem i ze skrzydłami, wyprowadzający partnerów na dogodne pozycje rzutowe. To wreszcie wspaniały egzekutor, dysponujący niezwykle bogatym repertuarem rzutów zarówno z wyskoku jak i z podłoża, fantastycznie rzucający „z nadgarstka” w sposób niesygnalizowany i zaskakujący dla bramkarza, to również znakomity obrońca wspierający drużynę w sytuacjach zagrożenia. Zbigniew Tłuczyński osiągnął w handballu bardzo dużo, docierając na jego szczyty. Ma zatem wiele powodów, by poczuć się graczem spełnionym. Zaliczany jest do grona najlepszych i najskuteczniejszych zawodników w historii polskiej piłki ręcznej. Zawsze był i jest człowiekiem ułożonym, spokojnym i niekonfliktowym, lubianym i akceptowanym przez kolegów, dobrym kumplem i oddanym przyjacielem, sportowym wzorem do naśladowania. Do dzisiaj pozostaje wierny dyscyplinie, której poświęcił kilkadziesiąt lat życia, angażując się do pracy z kielecką młodzieżą. Część wolnego czasu poświęca swemu wielkiemu hobby, jakim jest gra w golfa. Poza rekreacją jest to również świetna okazja do spotkań z najbliższą rodziną i przyjaciółmi.

Zbigniew TŁUCZYŃSKI, ur. 16.02.1956, Skierniewice; rozgrywający – 191 cm, 92 kg; kluby: Iskra Kielce (do 1973), Korona Kielce (1973-1980, 1983-1986), Śląsk Wrocław (1980-1983), RFN – VfL Fredenbeck (1986-1993), TuS Nettelstedt (1993-1995), TV Duderstadt (1995-1998); 7-krotny uczestnik MŚ gr. A i B, brązowy medalista z Dortmundu (1982); brązowy medalista Zawodów Przyjaźni zorganizowanych w związku z bojkotem IO w Los Angeles (1984); srebrny medalista PŚ (1979); finalista Pucharu Bałtyku (1985); 3-krotnie wybrany do Reprezentacji Świata na spotkania z Portugalią (1989 – Lizbona) i Skandynawią (1991 – Sztokholm i Oslo); srebrny medalista Młodzieżowych Zawodów Przyjaźni na Kubie (1975); 184-krotny reprezentant kraju  w latach 1976-1990 (9 miejsce w klasyfikacji wszech czasów), zdobywca 542 bramek; mistrz kraju (1982), 3-krotny brązowy medalista MP (1980, 1981, 1983); 3-krotny zdobywca Pucharu Polski (1981, 1982, 1985); „król” strzelców niemieckiej ekstraklasy (1989) – 172 bramki; wychowanek trenera E.Strząbały; Mistrz Sportu (1985), odznaczony Brązowym Medalem „Za wybitne osiągnięcia sportowe” (1982), uhonorowany Diamentową Odznaką ZPRP (1993); 4-krotny zwycięzca plebiscytu „Słowa Ludu” na najlepszego sportowca Kielecczyzny (1979, 1980, 1984, 1985); jako trener pracował m.in. w niemieckich klubach: TuS Nettelstedt, Jahn Duderstadt, TBV Lemgo, Bad Salzuflen, VfL Fredenbeck i austriackim Hard oraz w Vive Kielce (2005-2007) i Warmii Olsztyn (2010-2012); absolwent Technikum Budowlanego w Kielcach (1977), mieszka w Kielcach; pseudonimy sportowe „Tłuku” i „Binjo”; jest bratem piłkarza ręcznego Andrzeja Tłuczyńskiego (ur. 1952) oraz ojcem Tomasza (ur. 1979) i Macieja (ur. 1983) Tłuczyńskich, którzy również byli piłkarzami ręcznymi; jego żona Barbara (ur. 1957) była lewoskrzydłową w Budowlanych Kielce (1970-1975).
IO: 1980 – 7; MŚ gr. A: 1982 – 3, 1986 – 14, 1990 – 11; MŚ gr. B: 1981 – 1, 1985 – 3, 1987 – 3, 1989 – 2; Zawody Przyjaźni: 1984 – 3; PŚ: 1979 – 2, 1984 – 5; Młodz. MŚ: 1977 – 7;


SKLEP KIBICA

KOSZULKI | SZALIKI | CZAPKI | GADŻETY

Pin It on Pinterest