10 lipca 2024

R. Bernacki: Potrzebujemy i żołnierzy, i artystów [WYWIAD]

“Gdybym nie wierzył, że możemy wygrać wszystkie mecze, nie byłbym trenerem tej grupy” – mówi nam selekcjoner Rafał Bernacki w dzień inauguracyjnego meczu Mistrzostw Europy do lat 20 przeciwko Szwecji (początek spotkania o godz. 16.40, transmisja na żywo będzie dostępna TUTAJ). W obszernej rozmowie trener Bernacki w pasjonujący sposób przybliża nam specyfikę pracy z młodzieżą.

Rafał Bernacki funkcję selekcjonera młodzieżowej reprezentacji Polski (złożonej z zawodników urodzonych w 2004 roku lub młodszych) pełni od listopada 2019 roku. Jako zawodnik grający na pozycji bramkarza w seniorskiej reprezentacji Polski wystąpił 150 razy. Reprezentował barwy m.in. KS Vive Kielce, z którym zdobył trzy Mistrzostwa Polski i cztery Puchary Polski. Karierę zawodniczą zakończył w 2008 roku, rozpoczynając tym samym pracę w roli trenera grup młodzieżowych KS Vive Kielce. Kielecką młodzież wielokrotnie doprowadził do zdobycia medali Mistrzostw Polski w różnych kategoriach wiekowych, a jego podopieczni Bartłomiej Bis, Szymon Wiaderny i Patryk Wasiak zadebiutowali w seniorskiej reprezentacji Polski. Pracuje także w roli trenera Szkoły Mistrzostwa Sportowego ZPRP w Kielcach oraz posiada kwalifikacje EHF Master Coach.

Maciej Szarek, Związek Piłki Ręcznej w Polsce: Środowym meczem ze Szwecją młodzieżowa reprezentacja Polski rozpocznie udział w Mistrzostwach Europy do lat 20. Z jakimi nadziejami pojechaliście na Słowenię?

Rafał Bernacki: Pracując z grupami młodzieżowymi, trudno mówić o celach wynikowych, bo rozgrywki na tym poziomie często charakteryzuje brak stabilności formy. Dlatego – odwołując się do gigantów polskiego sportu – tak jak dla Adama Małysza zawsze najważniejszy był kolejny skok, tak my będziemy skupiać się na każdym kolejnym meczu.

Kiedy rozpocząłem pracę z młodzieżową kadrą narodową, w Związku postawiliśmy sobie cel, aby we wszystkich kategoriach wiekowych regularnie występować w imprezach głównych. W tym roku na mistrzostwach Europy zagramy nie tylko my, ale też juniorzy Mariusza Jurasika. Dlatego można powiedzieć, że osiągnęliśmy pierwszy cel. Kolejnym krokiem jest chęć osiągania coraz wyższych miejsc. Konkurencja jest jednak coraz większa. Za przykład możemy podać Wyspy Owcze, które mogą brzmieć egzotycznie, ale reprezentacje młodzieżowe tego kraju wykonały ogromny postęp i dziś należą do czołówki.

W fazie grupowej EHF EURO U20 zagracie kolejno ze Szwecją, Islandią i Ukrainą. Co wiemy o rywalach?

Obejrzeliśmy wiele spotkań z udziałem Szwedów czy Islandczyków. Możemy mówić, że pierwsi z nich w okresie przygotowawczym nieznacznie wygrali z Norwegią, którą my dość pewnie pokonaliśmy w styczniu w Kielcach, ale nie możemy patrzeć w ten sposób. Szwedzi to wicemistrzowie Europy w naszym roczniku sprzed dwóch lat, ale następnie podczas juniorskich mistrzostw świata nie awansowali nawet do czołowej “szesnastki”, dlatego ich forma jest dla nas pewną niewiadomą. Jeśli chodzi o mecz z Islandią, od razu po losowaniu fazy grupowej w kadrze pojawiły się komentarze, że czas na rewanż za poprzednie mistrzostwa Europy (Polacy przegrali z Islandią wynikiem 25:38 – red.). W tym przypadku nie będzie potrzebna żadna dodatkowa mobilizacja. Chłopaki bardzo czekają na ten mecz, żeby pokazać, że nie są gorsi od Islandczyków o trzynaście bramek, ale mogą z nimi wygrać. Ukraina to ostatni rywal, którego będziemy obserwować na bieżąco podczas turnieju. Nie mieliśmy zbyt wielu szans, by wcześniej oglądać tę reprezentację, ale na pewno jej nie zlekceważymy.

Dla twojej reprezentacji będzie to drugi turniej mistrzowski. Podczas wspomnianych Mistrzostw Europy do lat 18 w Czarnogórze w 2022 roku zajęliście 15. miejsce. Na szesnaście możliwych. Czego nauczył was ten turniej?

Zapłaciliśmy tak zwane frycowe. Z powodu pandemii koronawirusa nie mieliśmy okazji zagrać wcześniej w Otwartych Mistrzostwach Europy, dlatego turniej w Czarnogórze był dla nas pierwszą dużą imprezą. Oprócz tego, trafiliśmy do bardzo silnej grupy z późniejszymi brązowymi medalistami Niemcami, Węgrami, którzy zajęli czwarte miejsce oraz Islandią, która była najlepsza wśród drużyn walczących o miejsca 9-16.

Naszym celem w Czarnogórze było wywalczenie kwalifikacji do mistrzostw świata, czyli zajęcie miejsca w okolicach dziesiątego. Wszystko utrudnił już mecz otwarcia z Islandią, który miał bardzo duży ciężar mentalny, co było widać po zawodnikach, którzy nie prezentowali swojego normalnego poziomu. W meczach towarzyskich potrafiliśmy walczyć jak równy z równym z topowymi drużynami w Europie, dlatego wysoka porażka z Islandią była przykrym zaskoczeniem. Zwłaszcza, że bardzo mocno przygotowaliśmy się do tego spotkania, a zawodnicy mieli o rywalach bardzo dużo informacji. Być może to właśnie przytłoczyło nieco chłopaków. Zbigniew Boniek powiedział kiedyś, że zawodnik przyswaja przed meczem dwie lub trzy najważniejsze informacje, a z reszty nie skorzysta. Od razu to zauważyliśmy i przed meczami z Niemcami (29:33) i Węgrami (32:34) zmieniliśmy nieco podejście. Od razu pomogło.

Stać nas, by tym razem osiągnąć lepszy wynik?

Gdybym nie wierzył w umiejętności tej grupy, to nie byłbym jej trenerem. Wierzę, że chłopaki potrafią bardzo dobrze grać w piłkę ręczną. Nasza mentalność zakorzeniona jeszcze w czasach PRL wciąż powoduje, że czasem brakuje nam mentalności zwycięzców. Jako sztab szkoleniowy chcemy ją budować. Wierzę, że możemy wygrać wszystkie mecze.

Jaką wagę powinniśmy przywiązywać do wyników juniorskich czy młodzieżowych reprezentacji? Z całym szacunkiem, ale nikt nie pamięta, ile razy lub czy w ogóle Nikola Karabatić triumfował w rozgrywkach młodzieżowych. Liczy się tylko kariera seniorska.

Wcześniej mówiłem, że najważniejszy jest każdy kolejny mecz, ale gdybyś zapytał mnie, co jest prawdziwym celem mojej pracy z kadrą, wskazałbym, że sukcesem byłoby, jeśli kilku zawodników spośród tej grupy zasiliłoby pierwszą reprezentację Polski, która jest motorem napędowym dla całej dyscypliny. W tym kontekście młodzieżowe mistrzostwa Europy czy świata to cele pośrednie.

Mimo to, wyniki są ważne. Trenerzy pierwszej reprezentacji wyznaczają nam pewną ścieżkę, a wyniki młodszych grup mogą zweryfikować, czy nasz plan jest dobry i czy idziemy w dobrym kierunku. Brak sukcesów może dać sygnał, że warto zastanowić się nad zmianami. Tak było np. przy okazji dyskusji w środowisku na temat hiszpańskiego stylu gry, który na każdym poziomie wiekowym wprowadził w szkoleniu centralnym trener Patryk Rombel. Oprócz tego, wyniki wpływają na rozwój zawodników. Kiedy w 2002 roku juniorska reprezentacja Polski pod wodzą Wojciecha Nowińskiego zdobyła mistrzostwo Europy, w jej składzie byli m.in. Karol Bielecki, Piotr Grabarczyk, Mariusz Jurkiewicz czy Krzysztof Lijewski. To cała plejada gwiazd, która uwierzyła, że skoro potrafiła wygrywać z rówieśnikami w wieku juniorskim, będzie potrafiła powtórzyć to także na poziomie seniorskim.

Pracując z grupami młodzieżowymi, na ile skupiasz się na kwestiach szkoleniowych, a ile na roli wychowawczej?

Trener w grupach młodzieżowych musi budować swój obraz i autorytet będąc po trochu drugim ojcem, trenerem, kolegą i przyjacielem, do którego można przyjść z każdym problemem. Nie jestem zwolennikiem kar, ale odpowiedzialnego budowania świadomości zawodników. Muszą wiedzieć, co mogą, ale też kiedy mogą i dlaczego mogą. Takie działanie zawsze przynosiło mi pozytywne skutki. Świetną sprawą jest dla mnie sytuacja, kiedy w grupie pojawia się problem, zwłaszcza prywatny, a zawodnicy przychodzą z tym właśnie do mnie. To zawsze sygnał, że jestem dla nich kimś więcej niż tylko trenerem.

Jesteś z zawodnikami na “ty”?

Rozumiem, że pytasz, jak zmienia się relacja na linii trener – zawodnik. Kiedy ja zaczynałem grać w piłkę ręczną, trenerzy starszej daty oczekiwali, by mówić do nich “panie trenerze”. Z takim nastawieniem pojechałem do Bundesligi (Rafał Bernacki w sezonie 2000/2001 występował w barwach TSV Bayer Dormagen – red.), gdzie trener Gudmundur Gudmundsson od razu przedstawił się jako “Gumi”. To było dla mnie lekkim szokiem.

Gdybym pracował z seniorami, na pewno nie budowałbym żadnego dystansu, ale podczas pracy z młodzieżą jakiś margines musi zostać zachowany. Zawodnicy zwracają się do mnie “trenerze”. Przyjeżdżamy na zgrupowanie, przybijamy piątki, podczas meczu zbijamy “żółwiki”, więc traktujemy się po koleżeńsku i jest super, ale sami zawodnicy wyczuwają, że w pewnym momencie potrzebują dystansu dla zachowania zdrowych relacji.

Pamiętam wywiad sprzed kilku lat z dzisiejszym selekcjonerem Marcinem Lijewskim, który mówił w Przeglądzie Sportowym, że “młodym brakuje dziś charakteru”. Jak ty postrzegasz dzisiejszą młodzież?

Większości charakteru nie brakuje. Oni naprawdę chcą coś osiągnąć. Od czasów, kiedy zawodnikami byliśmy ja czy Marcin, po prostu zmienił się trochę świat. W czasach mojej młodości sport był przepustką do bycia kimś więcej i zobaczenia często niedostępnego świata. Dziś możliwości jest znacznie więcej.

Dlatego sytuacja, gdy wchodzę do szatni, a zawodnicy mówią do siebie “wychodzimy i walczymy!”, jest dla mnie trochę dziwna i niezrozumiała. Przecież po to tu jesteśmy, żeby walczyć! To oczywista oczywistość. Może to śmieszne porównanie, ale czasem myślę, że mecz dla piłkarza ręcznego powinien być jak msza święta dla głęboko wierzącego katolika. Wchodzisz na trening czy mecz i nie liczy się nic więcej. Takie podejście staram się przekazywać chłopakom.

Do wychowania można podchodzić w różny sposób. Można dzieci tylko chwalić, a kiedy się tego nie zrobi, same czują, że coś zrobiły nie tak, bez potrzeby przekazywania im negatywnej energii. Można działać odwrotnie. Kiedy dziecko uniknie “bury”, wie, że wszystko poszło dobrze. Twoje metody wpisują się w któryś scenariusz?

Zdecydowanie bliżej mi do pierwszej opcji. Kiedy zawodnicy dobrze zagrają albo dobrze potrenują, zawsze staram się ich pochwalić i powiedzieć, że zrobili super robotę. Jeśli coś poszło źle, raczej nie mówię zawodnikom, że coś zepsuli, ale tłumaczę, że nie możemy tak grać, bo to, to i jeszcze tamto. Naszą rolą jest przedstawienie rozwiązania i budowanie świadomości zawodników, by jak najlepiej korzystali z naszych podpowiedzi.

Trener ma zawsze rację?

Dalej opierając się na twoim przykładzie, są dwa modele szkoleniowe. Jeden stanowi, że zawodnik zawsze musi jak najdokładniej wykonywać założenia trenera. Drugi daje zawodnikom więcej wolności.

Podczas jednego z ostatnich meczów podszedł do mnie zawodnik i zapytał, czy może rozegrać akcję w inny sposób niż wcześniej umówiony. Powiedziałem, że tak, bo moją rolą najpierw jest przekazanie jakichś założeń, a później pomoc drużynie w trakcie meczu. Na boisku są zawodnicy i to oni najlepiej czują grę. Każdy z nich musi mieć margines na podejmowanie własnych decyzji w zależności od sytuacji. Właśnie to tak naprawdę rozwija graczy. Jeśli będą oni tylko wykonywać moje polecenia, zostaną wyłącznie odtwórcami. Dzięki temu z jednej strony pokazuję, że im ufam, a z drugiej daję im szansę na zrobienie własnych sukcesów i własnych błędów. Arsene Wenger mówił, że każdy zespół musi składać się z artystów i żołnierzy. Nie możemy wychowywać tylko tych drugich.

Jak to zrobić?

Bardzo dobrym przykładem jest Patryk Wasiak, z którym pracuję od dziecka. Jego rozwój okupiony został bardzo dużą cierpliwością. Widząc jego potencjał, Patryk zawsze grał w zespołach z zawodnikami ze starszego rocznika, a i tak był decydującym zawodnikiem, który brał na siebie ciężar w najważniejszych momentach. Raz się udawało, raz nie, ale takie chwile go budowały. Na końcu nikt nie będzie pamiętał, czy trafił na remis w siódmej klasie podstawowej. Być może to doświadczenie pomoże mu jednak trafić na remis w mistrzostwach Europy.

Co stanowi dziś największą przeszkodę w rozwoju młodych zawodników?

Kiedy zaczynałem pracę, łatwiej było przekonać dzieci do piłki ręcznej. Teraz trzeba na to poświęcić zdecydowanie więcej czasu. Zmienił się świat, zmieniły się możliwości, zmieniła się świadomość rodziców. Mój syn także grał w piłkę ręczną. Mógł grać dłużej, ale nie miał warunków, by wejść na najwyższy poziom. Córka miała duże predyspozycje, ale żona powiedziała wprost, że jeden piłkarz ręczny w domu wystarczy, więc córka studiuje medycynę (śmiech)! Nawet na naszym przykładzie widać więc, że sport traktowany jest dziś przez rodziców bardziej jako uzupełnienie czasu wolnego i całościowego rozwoju dziecka. Żeby w pełni poświęcić się karierze sportowej, musimy mieć do czynienia z jednostką wybitną. W przeciwnym razie często dochodzi się do wniosku, że lepiej będzie zostać lekarzem lub inżynierem. Straciliśmy masowość.

Mogę podać przykład z czasów mojej pracy w Kielcach. Kiedy klub zaczął osiągać wielkie sukcesy po 2008 roku i ściągał do siebie najlepszych zawodników na świecie, miało to ogromny wpływ na popularność piłki ręcznej wśród najmłodszych. W roczniku 1997 wybierałem z grupy ponad 100 zawodników. Dzisiaj to już niemożliwe.

Dużo mówisz o rodzicach młodych zawodników. Jak postrzegasz ich rolę?

Jest kluczowa. Mówiąc potocznie, dzisiaj na zajęcia trzeba “złapać” nie tylko dziecko, ale też rodzica. Trenerzy muszą przygotować atrakcyjne i angażujące zajęcia, dzięki którym dziecko będzie chciało przychodzić, a rodzice będą widzieć, że treningi rozwijają ich pociechy. Przez to później rodzice bywają bardzo blisko z zespołem, a trzeba zachować odpowiedni dystans. Na meczach juniorskich drużynom często towarzyszy wianuszek rodziców, a rolą trenera jest to, żeby nie dać wejść sobie na głowę. Niestety, w piłce ręcznej też mamy tzw. Klub Oszalałych Rodziców. To świetna sprawa, kiedy rodzice interesują się i wspierają swoje dzieci, niektórym to bardzo pomaga, ale trzeba zachować umiar.

Co sprawia największą frajdę i największy ból głowy w pracy trenera grup młodzieżowych?

Najwięcej satysfakcji daje radość zawodników. Kiedy uda się osiągnąć dobry wynik, zagrać dobry mecz. Jak mówiliśmy, ostatecznym celem pracy z młodzieżą jest jednak rozwój zawodników. Prawdziwym sukcesem jest przyłożenie ręki do wychowania zawodnika, który zostanie np. powołany do seniorskiej reprezentacji.

Najtrudniejsze są ciągłe wybory. Zaczyna się już na etapie młodzika. Trudno wytłumaczyć rodzicom, dlaczego Jasiu gra dużo, a Stasiu trochę mniej, dlatego na tym etapie zawsze starałem się dzielić czas po równo i sprawić, by każdy czuł się ważny i potrzebny, nawet kosztem wyników.

Pracując w kadrze narodowej, na mistrzostwa mogę zabrać określoną liczbę zawodników, a przecież kolejnych siedmiu czy ośmiu chłopaków regularnie pojawia się na zgrupowaniach. Wyselekcjonowanie kadry na turniej było więc bardzo trudne. Myślę, że kluczowy jest sposób komunikacji. Wiem, że są trenerzy, który na koniec zgrupowania wstają, odczytują nazwiska z kartki i wychodzą. Ja staram się z każdym porozmawiać. Jeśli zdecydowałem, że ktoś nie pojedzie na turniej, staram się wytłumaczyć mu, dlaczego stawiamy na jego kolegę i że w przyszłości będą dla niego kolejne szanse.

Który moment uważasz za kluczowy w rozwoju młodego zawodnika?

Zbiega się on z naszym systemem szkolnym, który dzieli się na szkołę podstawową i liceum, technikum lub szkołę zawodową. Wydaje mi się, że to właśnie ta chwila jest przełomowa. Kiedy trener widzi, że dany chłopak ma w sobie “to coś”, powinien odbyć z nim oraz z jego rodzicami szczerą rozmowę. Kiedy pracowałem jako nauczyciel w gimnazjum, w ostatniej klasie przyjąłem system, że każdą lekcję wychowawczą poświęcałem na indywidualną rozmowę z każdym z uczniów. Podczas gdy reszta grała w tenisa stołowego, my szczerze rozmawialiśmy o życiu. Czasem bywały to trudne rozmowy i musiałem zasugerować, że oczywiście może dalej grać w piłkę ręczną, ale uczy się na tyle dobrze, że szkoda byłoby to zmarnować. Mówiłem, że widzę po ocenach, że jest super z matmy i być może będzie to dla niego lepsze rozwiązanie. Nigdy nie powiedziałem nikomu, że ma przestać grać w piłkę ręczną, ale kiedy widziałem, że być może inna droga będzie dla niego korzystniejsza, mówiłem o tym otwarcie. Taką samą rozmowę odbyłem też ze swoimi dziećmi. Syn kochał piłkę ręczną, ale w pewnym momencie było jasne, że pewnego poziomu nie przeskoczy. Trenerzy to naprawdę widzą. Można się śmiać z słów Franciszka Smudy, który mówił, że umie ocenić piłkarza tylko po tym, jak chodzi, ale jest w tym ziarno prawdy.

Jeżeli chciałbym jednak, żeby moje dziecko dalej grało w piłkę ręczną, przede wszystkim zwróciłbym uwagę na to, gdzie gra. Czy jest to mały ośrodek, który działa dzięki pasji jednego zapaleńca, czy klub z dobrym szkoleniem, jak w Kielcach, Zabrzu, Kwidzynie, Legnicy czy w Gdańsku. Jeśli widziałbym potencjał w swoim dziecku, które wyróżnia się na etapie podstawówki, próbowałbym zachęcić do go rekrutacji do SMS-ów lub dobrych klubowych akademii. Niestety, w mniejszych ośrodkach po etapie szkoły podstawowej szkolenie często się załamuje.

Zdarzają się takie sytuacje, że choć dany zawodnik bryluje wśród młodzików czy juniorów, ty wiesz, że nie zrobi kariery wśród seniorów?

Częściej niż myślisz. Najczęściej wiąże się to z warunkami fizycznymi lub innymi ograniczeniami. To trudna sytuacja, ale zwykle mówię wtedy, że świetnie, by dalej trenował piłkę ręczną, ale jednocześnie rozwijał się poza nią, bo może w przyszłości zostać np. bardzo dobrym trenerem i doświadczenie z parkietu będzie mu potrzebne.

Oczywiście, są świetni zawodnicy o słabszych warunkach fizycznych, jak Miha Zarabec z Orlen Wisły Płock albo Luc Steins z Paris Saint-Germian HB, ale oni swoje braki nadrabiają czymś “ekstra”. Mają choćby doskonałą umiejętność kierowania zespołem. My również poszukujemy takich graczy podczas egzaminów w Szkołach Mistrzostwa Sportowego i zwracamy na nich baczną uwagę. Przykładem może być Marcin Pepliński.

Jaka jest przewaga Szkół Mistrzostwa Sportowego ZPRP nad pozostałymi ośrodkami szkolenia w Polsce? Dlaczego najbardziej utalentowani zawodnicy mieliby trafiać właśnie tam?

W SMS-ach skupiamy się przede wszystkim nad jakością pracy. Jeśli popatrzymy na zawodników, jakich wypuszczamy i gdzie oni później trafiają, to myślę, że jest to najlepszy dowód, by wszyscy chłopcy, którzy chcą grać w Polsce w piłkę ręczną, mocno wzięli pod uwagę nasze szkoły. SMS-y to też nie tylko szkolenie, ale także opieka medyczna i infrastruktura.

Przy czym trzeba zaznaczyć, że to, że na etapie SMS-ów mamy możliwość pracować z tak dobrą młodzieżą, jest tylko zasługą wielu lat ciężkiej pracy poprzednich trenerów klubowych z całej Polski. Sam pracowałem w dużym klubie i wiem, że w takim środowisku często presja wyniku jest większa niż chęć rozwoju zawodników. W SMS-ach jest na odwrót. W każdej klasie mamy po 20 bardzo dobrych zawodników, a nasze drużyny występują na szczeblach od II ligi aż do Ligi Centralnej, czego nie może powiedzieć o sobie żaden klub. Dzięki temu jest większa rywalizacja zewnętrzna i wewnętrzna, a tylko ona może rozwijać. Widać to np. po Piotrze Mielczarskim, Marcinie Peplińskim czy Mikołaju Rodaku, których poziom po roku gry w Lidze Centralnej poszedł mocno do góry.

Na koniec wrócę jeszcze do młodzieżowej reprezentacji Polski. Za chwilę czekają was Mistrzostwa Europy do lat 20, ale za rok weźmiecie udział w Mistrzostwach Świata do lat 21, które odbędą się w Polsce. Myślicie już powoli także o tej imprezie?

Nie ma wątpliwości, że będzie to dla naszej grupy najważniejsza impreza, która zakończy i podsumuje sześcioletni cykl szkoleniowy. Na ten moment nie wiemy, którzy zawodnicy zagrają w turnieju, dlatego skupiamy się przede wszystkim na tym, aby zbudować odpowiednie podejście do mistrzostw w całej grupie. Wiemy, że zagramy w Polsce, co ma pomóc nam zrobić jak najlepszy wynik, ale może też spowodować dodatkową presję. Żeby się jej pozbyć, wszyscy musimy po prostu jak najlepiej przygotować się do turnieju. Jeśli zrealizujemy swój plan, jestem przekonany, że wszystko będzie dobrze. Zawodnicy muszą mieć też świadomość, jaką szansą będą dla nich mistrzostwa. W rozmowach z zawodnikami przemycamy, że będzie to wielkie wydarzenie dla całej grupy, ale też okazja dla każdego z osobna, by turniej stał się trampoliną do dalszego rozwoju.

Mamy już plan przygotowań, mamy umówionych sparingpartnerów i wiemy, że zagramy m.in. z Niemcami. Myśląc o drodze na mistrzostwa świata, na pewno pomógłby nam dobry wynik na Słowenii. W meczach towarzyskich potrafimy zagrozić każdemu, ale turniej w Czarnogórze odbija nam się czkawką do dzisiaj. Miejmy nadzieję, że startujace mistrzostwa pozwolą nam o tym zapomnieć, a dobry wynik będzie służył dalszej budowie silnej reprezentacji.


Terminarz młodzieżowej reprezentacji Polski podczas fazy grupowej EHF EURO U20:
Polska – Szwecja: środa, 10 lipca, godz. 16.40
Polska – Islandia: czwartek, 11 lipca, godz. 16.40
Polska – Ukraina: sobota, 13 lipca, godz. 14.20

Transmisje na żywo ze wszystkich meczów będzie można obejrzeć bez opłat na platformie EHFTV (TUTAJ).

SKLEP KIBICA

KOSZULKI | SZALIKI | CZAPKI | GADŻETY

Pin It on Pinterest