Reprezentacja Polski kobiet przegrała z Islandią (24:30) w Reykjaviku w ramach pierwszego z dwóch meczów towarzyskich zaplanowanych na wyjeździe w trakcie bieżącego weekendu. Rewanż odbędzie się już w sobotę o godz. 18.00.
Islandia – Polska 30:24 (18:9)
Polska: Zima, Płaczek, Wdowiak – Rosiak 1, Olek 2, Galińska 1, Kobylińska 6, Górna 1, Tomczyk 3, Więckowska, Drażyk, Balsam 1, Głębocka, Urbańska 1, Michalak 3, Uścinowicz 2, Zych 3, Nocuń.
Islandia: E. Thorsteinsdóttir, Renötudóttir – B. Thorsteinsdóttir, Jacobsen 2, Stefansdottir 4, R. A. Jonsdottir, Albertsdóttir 5, Sigurdardottir, E. R. Magnusdottir 1, Sturludóttir 3, S. Jonsdottir, D. Magnúsdóttir 1, Bjornsdóttir 4, Jensdottir, Oddsdottir, Thorkelsdottir 7, Asmundsdottir 2, Gudmundsdottrir 1.
Polki i Islandki to w ostatnim czasie bardzo częste rywalki. Biało-Czerwone mierzyły się z zawodniczkami z wyspy gejzerów najpierw podczas listopadowego turnieju Posten Cup 2023 w Norwegii, kiedy zwyciężyły 29:23, a następnie ponownie pokonały rywalki niespełna miesiąc temu na parkiecie czeskiego Cheb wynikiem 26:15.
Teraz obie ekipy przygotowują się już do listopadowych Mistrzostw Europy 2024. Polki na szwajcarskich parkietach będą rywalizować w Grupie C razem z Hiszpanią, Portugalią i Francją, podczas gdy Islandki swoje mecze rozegrają na terenie Austrii, a ich przeciwniczkami w ramach Grupy F będą Holenderki, Niemki oraz Ukrainki.
Historycznie rzecz biorąc, Islandki to rywalki, z którymi Polkom gra się wyjątkowo dobrze. W piątek obie reprezentacje zmierzyły się po raz trzynasty. Aż jedenaście z dwunastu wcześniejszych meczów wygrały Biało-Czerwone.
O tym, że na parkiecie statystyki nie grają, Polki przekonały się jednak bardzo szybko. Choć wynik spotkania otworzyła Monika Kobylińska, a w 5. minucie Biało-Czerwone prowadziły 3:2, Islandki szybko przejęły inicjatywę, rzucając aż pięć bramek z rzędu (7:3) i zmuszając do wzięcia czasu na żądanie selekcjonera Arne Senstada.
Nasze reprezentantki miały w piątek duże problemy ze skutecznością, tylko w trakcie pierwszej połowy zmarnowały bowiem m.in. aż trzy rzuty karne. W tym samym czasie rywalki wykorzystywały niemal każdą wypracowaną okazję do rzutu, dzięki czemu do przerwy prowadziły aż 18:9. Na domiar złego, tuż przed końcem pierwszej połowy czerwoną kartkę obejrzała Emilia Galińska.
Po powrocie do gry Polki próbowały zmniejszać straty. Biało-Czerwone lepiej weszły w drugą partię, dzięki czemu w 35. minucie różnica stopniała do siedmiu “oczek” (13:20). Islandki grały jednak bardzo konsekwentnie i nie pozwalały naszym zawodniczkom na żadną serię, więc różnica utrzymywała się na stabilnym poziomie. Najwięcej problemów naszej defensywie sprawiała Elin Thorkelsdottir.
Obraz meczu zmienił się dopiero kwadrans przed końcem. Rzut karny obroniła Adrianna Płaczek, a jej koleżanki w ataku zdobyły cztery trafienia z rzędu. Tablica wyników w 53. minucie wskazała przewagę gospodyń 24:21. Pierwsze skrzypce w polskim ataku grała Monika Kobylińska.
Kiedy wydawało się już, że Polki mogą dopiąć swego, rywalki umiejętnie zareagowały na ambitną pogoń naszego zespołu i nie pozwoliły dalej zmniejszać dystansu. W samej końcówce meczu fantastyczną podwójną interwencją popisała się Barbara Zima, ale to było za mało, by dogonić bardzo dobrze dysponowane Islandki, które ostatecznie zwyciężyły wynikiem 30:24.
Na szczęście, okazja do rewanżu nadarzy się błyskawicznie. Drugi mecz towarzyski zaplanowano w Selfoss na sobotę 26 października na godz.18.00.