27 lipca 2020

Zbigniew Plechoć – gwiazda gdańskiego Wybrzeża i reprezentacji Polski

Przypominamy materiały o wybitnych osobowościach polskiej piłki ręcznej, które w dziale historia, przez lata ukazały się w magazynie „Handball Polska”.

Handball Polska nr 02/118/2017)
Tekst > Władysław Zieleśkiewicz
Zdjęcia > zbiory Andrzeja Małuszkiewicza, Moniki Łakomy, Zbigniewa Plechocia i autora

Nigdy nie odmawiał gry w zespole narodowym i nawet w trudnych dla niej chwilach zawsze był do dyspozycji selekcjonerów. Jego największymi atutami była szybkość, dobra technika, umiejętność przewidywania sytuacji. Zbigniew Plechoć był ważnym filarem zarówno drużyny klubowej, jak i reprezentacji, czołowym  polskim piłkarzem ręcznym lat 80 i 90.

Zadecydował przypadek

Wybrzeże Gdańsk 1987: stoją od lewej: masażysta M. Ziółkowski, R. Zawadzki, J. Flont, W. Goliat, D. Waszkiewicz, B. Wenta, T. Lebiedziński, A. Małuszkiewicz, I trener Z. Czoska, II trener P. Rembieliński; w przysiadzie od lewej: G. Subocz, A. Niewrzawa, Z. Plechoć, P. Stodolny, M. Gołuński, J. Grzenkowicz, Z. Urbanowicz

Pewnego dnia wybrał się na trening piłki nożnej, gdzie dokonywano naboru do Olimpii Elbląg. Chętnych było jednak tak wielu, że został odesłany do domu i tylko łza się w oku zakręciła. Trzy tygodnie później, w Szkole Podstawowej nr 18, gdzie systematycznie uczęszczał na zajęcia SKS, prowadzono z kolei selekcję do piłki ręcznej. Zbyszek Plechoć od razu wpadł w oko trenerowi Ryszardowi Kubiakowi i znalazł się w grupie młodzików elbląskiego Truso. Miał ogromne szczęście, bowiem przechodząc do szkoły średniej spotkał na swojej drodze znakomitego pedagoga i wspaniałego człowieka Mieczysława Pleśniaka, który wywarł ogromny wpływ na dalszy rozwój kariery i osobowość niezwykle utalentowanego chłopaka. Pod jego skrzydłami Zbyszek poznawał arkana dyscypliny, kształtował się jako sportowiec, dojrzewał jako człowiek.

Pierwsze sukcesy

Owocem świetnej atmosfery dla piłki ręcznej i prawidłowego szkolenia elbląskiej młodzieży było dwukrotne mistrzostwo Polski Szkolnego Związku Sportowego, wywalczone przez Zbigniewa Plechocia i jego kolegów. Kolejnymi sukcesami były dwa brązowe medale MP juniorów (1980, 1981). Obok Zbyszka w zespole trenerów Pleśniaka i Kubiaka byli m. in.: Leszek Gilarski, Ryszard Miernicki, Marek Zabron, Zbigniew Sosnowski i Zenon Wysocki. W tamtym okresie Plechoć nie był tak rozwinięty fizycznie jak jego rówieśnicy, dlatego od początku grał głównie na prawym skrzydle. Jak się później okazało, była to jego ulubiona pozycja także w dalszych latach sportowej kariery.

Przejście do Wybrzeża Gdańsk

Po ukończeniu Technikum Mechanicznego w Elblągu (1980) naturalnym wyborem życiowym Zbigniewa Plechocia były studia na gdańskiej AWF. Wspaniałe tradycje i pozycja Wybrzeża w polskiej piłce ręcznej sprawiała, że gra w tym klubie była marzeniem młodego szczypiornisty z Elbląga. To właśnie dawni zawodnicy Truso Elbląg – Władysław Popielarski i Marek Panas – jako pierwsi przecierali gdańskie szlaki, a potem rozwijali swoje talenty. Teraz otwierała się duża szansa przed kolejnym wychowankiem trenera Pleśniaka. Z perspektywy minionych lat można powiedzieć, że Zbigniew Plechoć szansę tę wykorzystał, wyrastając na jednego z najlepszych polskich piłkarzy ręcznych dekady lat osiemdziesiątych. Pierwszy skład Wybrzeża tworzyli wówczas tacy gracze jak: Daniel Waszkiewicz, Bogdan Wenta, Marek Panas, Leszek Krowicki, Janusz Gruszkiewicz, Andrzej Małuszkiewicz, Zbigniew Urbanowicz, Krzysztof Szargiej oraz Michał Gołuński i Jarosław Flont. Prawoskrzydłowy Zbigniew Plechoć pasował jak ulał do tej drużyny. Wyczuwał, że może liczyć na akceptację w tak doborowym towarzystwie pod warunkiem swojej przydatności w grze, dlatego nie potrzebował dodatkowej motywacji, by solidnie trenować i uczyć się od najlepszych. Dzisiaj wspomina, że przychylność trenera Józefa Zawadzkiego oraz pomoc Marka Panasa były podstawą do zaistnienia i pójścia do przodu. Pamięta też rytualny „chrzest” w zespole i czerwony odcień pewnej części ciała.Próba została zaliczona.

Finał klubowego Pucharu Europy (03.05.1986)

Trzy razy srebro na dobry początek

Po transferze Daniela Waszkiewicza i okrzepnięciu Bogdana Wenty, pozyskanie kilku młodych zawodników znacznie zwiększyło potencjał Wybrzeża. Jego działacze nie ukrywali swoich aspiracji do mistrzowskiej korony, ale pozycja Hutnika Kraków czy Śląska Wrocław wciąż była bardzo mocna. W roku 1981 gdańszczanie stoczyli z Hutnikiem pasjonującą walkę o złoto, zdobywając po 55 punktów. O tytule mistrzowskim Hutnika zadecydował lepszy bilans spotkań bezpośrednich. W sezonie 1981/1982 wyraźnie lepszym od drużyny Zbigniewa Plechocia okazał się wrocławski Śląsk, ale srebro dla Wybrzeża stało się faktem. Daniel Waszkiewicz ponownie został „królem strzelców” ligowych, a Zbigniew Plechoć wyrósł na zawodnika pierwszej „siódemki”. Wyjazd  Marka Panasa do RFN i inne ubytki kadrowe zmusiły trenera Zawadzkiego do kolejnych roszad i angażowania nowych graczy. Musiało się to nieco odbić na wynikach sezonu 1982/1983. Tym razem tytuł mistrzowski „sprzątnęła” Wybrzeżu łódzka Anilana z Andrzejem Szymczakiem i Lesławem Dziubą oraz z Zygfrydem Kuchtą na ławce trenerskiej. Wyczuwało się, że cierpliwość gdańskich szczypiornistów jest już na wyczerpaniu, że zdobycie mistrzowskiej korony może być kwestią najbliższego sezonu.

W blasku złota

W sezonie 1983/1984 rywalizacja Wybrzeża z Anilaną rozgrzała kibiców do czerwoności. Pozostałe drużyny z Hutnikiem Kraków na czele notowały stratę kilkunastu punktów. Na mecie tego pasjonującego wyścigu o mistrzowskim tytule gdańszczan zadecydowało tylko jedno „oczko”. Tak więc po 18 latach przerwy „siódemka” Wybrzeża znów znalazła się w blasku złota. Obok Zbigniewa Plechocia autorami tego sukcesu byli: Jarosław Flont, Michał Gołuński, Wiesław Goliat, Paweł Cieśla, Janusz Gruszkiewicz, Jacek Kośmider, Leszek Krowicki, Andrzej Małuszkiewicz, Piotr Stodolny, Krzysztof Szargiej, Zbigniew Urbanowicz, Marek Walkiewicz, Daniel Waszkiewicz, Bogdan Wenta i Roman Zawadzki. W roli trenera zadebiutował Zdzisław Czoska, który wcześniej był kierownikiem drużyny. Jak dziś ocenia to Zbigniew Plechoć, była to grupa wspaniałych, ambitnych chłopaków mogących „przenosić góry”, zawodników dobrze wyszkolonych technicznie i bardzo kreatywnych. Największą bronią tego zespołu był przede wszystkim atak pozycyjny i piekielnie mocne kontry.

Kolejne tytuły z Wybrzeżem

Goliat – Urbanowicz, Plechoć, Zawadzki, Szargiej, Wenta i Waszkiewicz, to „siódemka”, której zazdrościł Gdańskowi cały kraj. Wygrywali w lidze jak chcieli, a nieliczne wpadki tylko dodawały kolorytu aż tak zdominowanej rywalizacji. W trzech następnych sezonach najgroźniejszym ich przeciwnikiem ciągle pozostawała łódzka Anilana, która czuła na sobie oddech Pogoni Zabrze, Śląska czy Hutnika. Zbigniew Plechoć i jego koledzy z drużyny rok po roku świętować mogli zdobycie kolejnego trofeum. W sezonach 1984/1985, 1985/1986 i 1986/1987 po prostu nie mieli sobie równych, a zwycięstwa zapewniali sobie na długo przed zakończeniem rozgrywek. Kadrowe „trzęsienie ziemi” jakie nastąpiło po wywalczeniu czterech tytułów mistrza Polski nieco zmieniło sytuację. Wyjazdy najpierw Krowickiego, a potem Waszkiewicza i Małuszkiewicza do klubów Bundesligi, zakończenie kariery przez Gołuńskiego, wreszcie odejście na kontrakt do NRD trenera Czoski nie pozostały bez wpływu na siłę uderzeniową Wybrzeża. Sezon 1987/1988 kończący się finałem play off omal nie przyniósł sensacji. Gdańszczanie przegrali wyjazdowy mecz z Pogonią Zabrze 24:25 i dopiero we własnej hali szukać musieli korzystnego dla siebie rozstrzygnięcia, zwyciężając 26:20. Dla Zbigniewa Plechocia był to piąty i ostatni tytuł mistrza kraju, bowiem rok później Pogoń wzięła srogi rewanż i wygrała dwumecz play-off (29:24, 23:25). Także w sezonie 1989/1990 gdańszczanie uznać musieli wyższość drużyny z Zabrza, grali już wtedy bez Wenty  i Goliata, którzy wyjechali za granicę oraz bez kończącego karierę Zbigniewa Urbanowicza. Ze składu dawnego „wielkiego” Wybrzeża pozostało już niewielu graczy. „Ostatnimi Mohikaninami”, jak nazwał to red. Jerzy Gebert, zostali Szargiej, Flont i Plechoć, którzy opuścili Wybrzeże po sezonie 1989/1990. Zbigniew Plechoć, podobnie jak inni koledzy z zespołu chciał spróbować swych sił za granicą, miał przecież dopiero 28 lat.

W gdańskim Wybrzeżu spędził 10 sezonów i wywalczył 10 medali mistrzostw Polski – 5 złotych (1984-1988) oraz 5 srebrnych (1981-1983, 1989, 1990). Jest to dorobek godny największego uznania.

Finały klubowego Pucharu Europy

Przedłużeniem pasma sukcesów szczypiornistów Wybrzeża były ich występy w klubowym Pucharze Europy. Zbigniew Plechoć miał okazję zagrać w pięciu edycjach tych elitarnych rozgrywek. Po debiutanckiej wpadce w roku 1985 i wypadnięciu poza burtę pucharu za sprawą Dukli Praga, nadeszły dwa wspaniałe sezony, w których Wybrzeże odprawiało z kwitkiem kolejnych swoich rywali, dochodząc do ścisłego finału i powtarzając sukces wrocławskiego Śląska z roku 1978. Występując w optymalnym składzie z Waszkiewiczem, Wentą, Plechociem, Goliatem, Małuszkiewiczem, Szargiejem i Urbanowiczem drużyna z Gdańska była niezwykle groźnym rywalem dla najlepszych. W sezonie 1985/1986, w drodze do finału, Wybrzeże wyeliminowało holenderski Aalsmer, szwajcarski BSV Berno, duński Helsingoer i Atletico Madryt. Niestety, wspaniałe zwycięstwo w hali Stoczni nad Metaloplastiką Szabac 29:24 (przy nieuznanej bramce Plechocia w ostatnich sekundach spotkania) nie wystarczyło do końcowego sukcesu, bowiem w rewanżu lepsi byli Jugosłowianie 30:23. Metaloplastika zdobyła to cenne trofeum różnicą dwóch bramek. Obok Waszkiewicza i Wenty, Plechoć był najskuteczniejszym w drużynie – 4 trafienia. W następnej edycji Pucharu Europy Wybrzeże najpierw otrzymało walkower od mistrza Włoch Cividinu Triest, by w ćwierćfinale wypunktować Vikingur Reykjavik z Islandii. Półfinałowym rywalem mistrza Polski ponownie była jugosłowiańska Metaloplastika, obrońca trofeum. Tym razem dość nieoczekiwanie Polacy zwyciężyli w meczu wyjazdowym 33:26 (9 goli Plechocia), a w Gdańsku przegrali tylko różnicą dwóch bramek 24:26. Starcia finałowe z mistrzem Związku Radzieckiego SKA Mińsk toczyły się pod dyktando naszych rywali. SKA wygrał zarówno u siebie 32:24, jak i w Gdańsku 30:25, zdobywając klubowy Puchar Europy. Czego zabrakło gdańszczanom w tych przegranych finałach? Zdaniem Zbigniewa Plechocia odporności psychicznej i zespołowej solidarności. Osłabione zagranicznymi transferami Wybrzeże próbowało jeszcze swych sił w dwóch kolejnych edycjach PE, ale już bez powodzenia. Wybrzeże Gdańsk pozostało jedyną polską drużyną, która dwukrotnie dotarła do finału tych prestiżowych rozgrywek. Po 30 latach od tamtych wydarzeń, w formule Final4 Ligi Mistrzów, nową kartę w historii polskiej piłki ręcznej zapisuje zespół Vive Kielce.

Na zapleczu Bundesligi i w lidze belgijskiej

Wyjeżdżając na zagraniczny kontrakt Zbigniew Plechoć trafił do niemieckiego Bayeru Leverkusen, który występował w drugiej lidze. Był tam podstawowym zawodnikiem i czołowym snajperem. W okresie 1991-1995 jego drużyna kilkakrotnie pukała do wrót pierwszej Bundesligi, ale nigdy tam nie zagrała. Najbliżej awansu była w roku 1992, kiedy ukończyła sezon na 2. miejscu. Zbigniew Plechoć był jedynym Polakiem w zespole, ale miał wsparcie od kolegi z Gdańska, który trenował obok, za ścianą w tej samej hali. Był nim bokser Dariusz Michalczewski, który w roku 1991 został amatorskim mistrzem Europy, a trzy lata później wywalczył tytuł zawodowego mistrza świata w wersji WBO. Przenosiny do Belgii bynajmniej nie oznaczały sportowej emerytury. Jeszcze przez osiem sezonów Zbigniew Plechoć reprezentował nieduży klub KTSV Eupen, który nie odnosił może jakichś spektakularnych sukcesów, ale regularnie plasował się w czołówce ligi belgijskiej, a raz doszedł do finału Pucharu Belgii i wystąpił w rozgrywkach europejskich. W tym okresie przez belgijskie kluby przewinęła się cała plejada znanych polskich graczy – Wiesław Goliat, Mieczysław Wojtczak, Jarosław Flont, Ryszard Obrusik, Robert Skalski, Henryk Mrowiec czy Mariusz Kędziora. Z niektórymi z nich przyszło Zbigniewowi Plechociowi rywalizować, z wieloma do tej pory jest na stopie koleżeńskiej.

Pierwsze powołania do kadry

Pierwsze powołanie do kadry otrzymał od trenera Stefana Wrześniewskiego, który przygotowywał naszych juniorów do Zawodów Przyjaźni w Hrudimie na terenie Czechosłowacji (sierpień 1980). Faktycznie były to nieoficjalne mistrzostwa Europy. Polski zespół z Bogdanem Wentą, Zbigniewem Plechociem, Markiem Kordowieckim i Tadeuszem Haładynem wywalczył wtedy brązowy medal. Uznanie tego samego szkoleniowca Zbigniew Plechoć zdobył również trzy lata później i reprezentował nasz kraj na Młodzieżowych MŚ w Finlandii, gdzie przypadło nam w udziale 10. miejsce. Nieco wcześniej, bo jesienią 1982 roku, skrzydłowy Wybrzeża zadebiutował również w reprezentacji seniorów, gdy selekcjonerem kadry był Zygfryd Kuchta. Miało to miejsce na turnieju w rumuńskim Buzau. Rywalami Polski były drużyny NRD, ZSRR, Węgier i Rumunii.

Na stałe do reprezentacji

Polska 1988: pierwszy rząd od lewej: masażysta J. Czyżewski, R. Skalski, M. Kędziora, M. Malik, D. Bugaj, Z. Plechoć, K. Mistak, R. Masłoń, II trener M. Kaniowski, kierownik drużyny M. Golimowski; drugi rząd od lewej: I trener Z. Łakomy, G. Żmijewski, T. Lebiedziński, B. Wenta, A. Młoczyński, W. Michalski, W. Goliat, R. Antczak, K. Staszewski, K. Latos.

Ponownie Zbigniew Plechoć zagrał w reprezentacji na turniejach w Danii, Szwecji i Hiszpanii. Na stałe zagościł w drużynie narodowej w styczniu 1984 roku podczas zawodów Pucharu Świata w Szwecji. Sukces sprzed dwóch lat na mistrzostwach świata w Republice Federalnej Niemiec stawiał polską drużynę w roli jednego z faworytów tej imprezy. Rzeczywistość okazała się jednak mniej łaskawa. Nasi szczypiorniści już na starcie doznali porażek z ZSRR 23:26 i Szwecją 21:25, co przesądziło o tym, że mogli ubiegać się co najwyżej o miejsca 5-8. I nie zawiedli, wygrywając z RFN 25:22 oraz z NRD 33:32, choć przegrywali do przerwy 11:17. Trzy bramki w tym ostatnim spotkaniu zdobył Zbigniew Plechoć, po sześć trafień zaliczyli Bogdan Wenta i Zbigniew Tłuczyński. Czołowe drużyny wybiegały już myślami do Los Angeles, a tymczasem bojkot igrzysk olimpijskich przez większość krajów byłego obozu socjalistycznego, w tym Polskę, zniweczył wszystkie plany i realne szanse na olimpijski medal. W drużynie zapanował smutek i rozgoryczenie. Na otarcie łez zorganizowano wielkie Zawody Przyjaźni w Magdeburgu. Polska ekipa ze Zbigniewem Plechociem, ale bez kilku czołowych zawodników, pojechała na tę imprezę, by godnie się zaprezentować. Biało-Czerwoni zdobyli brązowy medal, wygrywając po dogrywce z Węgrami 22:21. Dla Zbigniewa Plechocia, jednego z młodszych w naszej drużynie, medal ten pozostaje dużym osiągnięciem.         

Mistrzostwa świata grupy A (1986)

Kwalifikacją do tych zawodów były MŚ grupy „B” w Norwegii, na przełomie lutego i marca 1985 r. W kadrze trenera Stefana Wrześniewskiego znalazło się aż pięciu zawodników gdańskiego Wybrzeża: Waszkiewicz, Wenta, Plechoć, Szargiej i Goliat. Uzupełniali ją m.in.: Tłuczyński, Kordowiecki, Gawlik, Garpiel i Mrowiec. To był silny zespół i zgodnie z oczekiwaniami pewnie wywalczył awans do elity po zwycięstwach nad USA, Węgrami, Holandią, Bułgarią i Czechosłowacją oraz jednej porażce z NRD. Był to również udany turniej dla Zbigniewa Plechocia, który wystąpił w pięciu meczach i zdobył 11 goli. Cztery z nich padły w decydującym o awansie spotkaniu z naszymi południowymi sąsiadami (26:25). Bezpośrednie przygotowania do turnieju o MŚ grupy „A” w Szwajcarii nie napawały jednak optymizmem. Odległe miejsce w Pucharze NRD i przegrany z kretesem turniej o Puchar Bałtyku, gdzie ulegliśmy nawet drugiej ekipie Danii, były bardzo niepokojącymi sygnałami. Coś przestało funkcjonować w polskiej drużynie. Mając w swoim składzie kilku renomowanych graczy, nie potrafiliśmy stworzyć kolektywu, który zaangażowaniem i determinacją mógłby w decydującym momencie przechylić szalę zwycięstwa na naszą korzyść. Polacy zaprzepaścili swą szansę już w fazie eliminacji. Po wyrównanych meczach przegrali z RFN 20:21 i Szwajcarią 17:18 oraz zremisowali z Hiszpanią 20:20, co przesądziło o czwartej, ostatniej pozycji w grupie. W spotkaniach o miejsca 13-16 zwyciężyli Algierię 28:23 i Kubę 27:23 oraz przegrali z Czechosłowacją 22:23. W końcowej klasyfikacji zajęli 14. miejsce. Uzyskany wynik oznaczał spadek do grupy „B” i konieczność walki o powrót do światowej elity. Zbigniew Plechoć nie zawiódł zdobywając 11 bramek. Kilka miesięcy później gdańszczanin wystąpił także na Igrzyskach Dobrej Woli w Moskwie, gdzie polski zespół uplasował się na 5. pozycji.

MŚ grupy B w Norwegii (1985)

Brak awansu na IO w Seulu (1988)

Po rezygnacji Stefana Wrześniewskiego nowym selekcjonerem kadry został Zenon Łakomy. Odżyły nadzieje na skonsolidowanie reprezentacji i udany występ w docelowej imprezie, za jaką uważano mistrzostwa świata grupy „B” we Włoszech (1987), będące kwalifikacją do igrzysk olimpijskich w Seulu. Trener postanowił wrócić do graczy sprawdzonych. W drużynie obok gwiazd Wybrzeża z Waszkiewiczem, Wentą i Plechociem pojawili się bracia Tłuczyńscy, Kordowiecki i Klempel, który od 1982 roku nie grał w imprezach rangi mistrzowskiej i zbliżał się już do końca reprezentacyjnej kariery. Wstępną fazę turnieju Polacy przeszli bez strat punktowych, zwyciężając Włochy 20:16, Finlandię 35:23 i Rumunię 27:21, a Zbigniew Plechoć kończył spotkania z dorobkiem 3-4 bramek. Także w półfinałach nasz zespół spisywał się bardzo dobrze, bijąc Norwegów 34:24 i Francuzów 31:22. W trzecim spotkaniu Biało-Czerwonym nie starczyło argumentów na pokonanie „siódemki” ZSRR. Mimo ambitnej postawy mecz zakończył się naszą porażką 27:33. Zwycięstwem nad RFN 24:20 i trzecią lokatą w turnieju Polska zapewniła sobie awans do grupy „A”. Niestety, nie udało się wywalczyć przepustki na olimpiadę w Seulu (1988). Zbigniew Plechoć należał do skuteczniejszych graczy w naszym zespole, zdobył 23 bramki. Pod koniec czerwca tego samego roku wziął on również udział w pożegnaniu Jerzego Klempela. W Opolu Polska przegrała ze Szwecją 23:30, a Plechoć był autorem czterech bramek.

Drugi start w MŚ elity

Rok 1988 pozbawiony był tego smaczku, jakim zawsze jest udział naszej reprezentacji w igrzyskach olimpijskich. Polacy startowali jednak w kilku interesujących zawodach, a Zbigniew Plechoć zawsze miał pewne miejsce w reprezentacji. W wielu spotkaniach należał do najlepszych polskich graczy i rzucał sporo bramek. Podczas turnieju w Skopje, w zwycięskim meczu z Jugosławią 24:23 zdobył dziewięć goli. W innych meczach regularnie po 4-5 razy trafiał do bramki rywali. W lutym 1989 roku, na mistrzostwach świata grupy „B” we Francji, Polska musiała znowu walczyć o powrót do grona najlepszych. W gronie wybrańców trenera Zenona Łakomego na te zawody był oczywiście Zbigniew Plechoć i czterech innych graczy Wybrzeża. Był również Daniel Waszkiewicz, od dwóch lat zawodnik THW Kiel. Polska drużyna zagrała więc w najsilniejszym składzie i nie zawiodła oczekiwań. Sześć kolejnych zwycięstw nad Kubą 26:23, Egiptem 32:17, Danią 26:24, Izraelem 30:15, Hiszpanią 27:21 i Francją 27:24 robiło duże wrażenie i dawno już nie zdarzyło się Biało-Czerwonym. Radość z postawy Polaków zmąciła nieco finałowa porażka z Islandią 26:29, ale nasz zespół miał już w tym momencie zapewniony awans do grupy „A” i najwyraźniej zabrakło odpowiedniej koncentracji. Bardzo dobre zawody rozgrywał we Francji Zbigniew Plechoć, zdobywca 23 bramek. W połowie tegoż roku prawoskrzydłowy Wybrzeża Gdańsk świetnie wypadł również na turnieju w Hiszpanii, gdzie w spotkaniu ze Związkiem Radzieckim rzucił siedem, a w meczu z gospodarzami zawodów aż 10 bramek. Wszyscy spodziewali się dalszej progresji wyników reprezentacji i udanego startu na mistrzostwach świata grupy „A” w Czechosłowacji (27 lutego – 10 marca 1990). A tymczasem nagle przytrafiły się kontuzje i „dziwne” absencje czołowych graczy. Także i sama gra oraz atmosfera w drużynie pozostawiały wiele do życzenia. Cel, jakim było zajęcie co najmniej 8. miejsca, dającego kwalifikację do igrzysk olimpijskich w Barcelonie i pozostanie w grupie „A”, nie został osiągnięty. Ambitnie walczący Wenta, Plechoć (14 goli), Dziuba, Subocz i Lebiedziński byli w stanie zapewnić zwycięstwa nad Japonią, Islandią i Koreą Południową. Na drużyny ZSRR, NRD, Hiszpanii i Jugosławii nie starczyło już sił i umiejętności. 11. miejsce Polaków budziło poważny niepokój i nie zwiastowało dobrych dni dla polskiego handballu.

Polska 1990: dolny rząd od lewej: M.Budny, R.Skalski, A.Dudaref, G.Żmijewski, W.Goliat, K.Latos, D.Bugaj, K.Sobolewski, W.Haas; środkowi rząd od lewej: sekretarz generalny ZPRP A.Szczepanik, R.Łyńko, J.Kalisz, D.Wolak, K.Mistak, P.Klucznik, Z.Plechoć, masażysta J.Czyżewski; górny rząd od lewej: II trener M.Kaniowski, G.Subocz, Wołek, M.Przybylski, Z.Dzik, P.Prószyński, H.Lebiedziński, A.Mokrzki, I trener Z.Łakomy.

Powrót do kadry w roli kapitana

Po wyjeździe za granicę Zbigniew Plechoć utracił kontakt z kadrą. Trener Michał Kaniowski miał zapewne własną koncepcję drużyny i chciał szybko odmłodzić reprezentację. Z perspektywy lat możemy stwierdzić, że nie przyniosło to oczekiwanych rezultatów. W trudnym okresie dla męskiej piłki ręcznej nowy selekcjoner kadry, Bogdan Kowalczyk ponownie dał szansę naszemu skrzydłowemu, by ten pomógł drużynie narodowej w eliminacjach do mistrzostw Europy. W latach 1993-1994 Zbigniew Plechoć rozegrał zatem kilkanaście meczów w reprezentacji i był jej kapitanem. Dorzucił w tym okresie 26 bramek. Pożegnał się z kadrą meczami z Francją w Kielcach i Marsylii.

W latach 1982-1994 Zbigniew Plechoć był 175-krotnym reprezentantem kraju i zdobywcą 429 bramek. Mimo upływu lat ciągle zapewnia mu to miejsca w pierwszej dwudziestce naszych rekordzistów wszech czasów pod względem liczby występów i liczby zdobytych bramek w reprezentacji.

Zbigniew Plechoć był leworęcznym zawodnikiem występującym na pozycji prawoskrzydłowego. Jak sam ocenia, jego największymi atutami była szybkość, dobra technika, umiejętność przewidywania sytuacji, elementy wydolnościowe oraz cechy wolicjonalne. Wymyślony przez partnerów pseudonim „Jo-Jo” związany był właśnie ze specyfiką jego poruszania się – szybkość, zwinność i giętkość. Poczynając od wieku juniora po karierę seniorską nigdy nie odmawiał gry w reprezentacji i nawet w trudnych dla niej chwilach zawsze był do dyspozycji selekcjonerów. Grał w okresie, gdy liderami kadry byli Waszkiewicz i Wenta. Zdawał więc sobie sprawę, że to nie on jest tym najważniejszym ogniwem zespołu, jednak rola jaką wypełniał i wnoszony potencjał były nie do przecenienia. Pozostawał ważnym filarem zarówno drużyny klubowej, jak i reprezentacji, czołowym  polskim piłkarzem ręcznym lat 80 i 90.

Oto kilka zebranych opinii na jego temat:

Stefan Wrześniewski – trener kadry narodowej seniorów (1984-1986)„Skoczny i dynamiczny, dobry technicznie, bardzo skuteczny w kontrataku, solidny, pracowity i odpowiedzialny, mocny punkt zespołu”.

Bogdan Kowalczyk – reprezentant kraju, 7-krotny mistrz Polski, trener kadry narodowej seniorów (1992-1994)
„Szybki skrzydłowy, dobrze wyszkolony technicznie, czujący tempo gry, świetny w kontrze, dobrze egzekwujący rzuty karne, bardzo wszechstronny, wzorowo podchodzący do obowiązków reprezentanta”.

Lesław Dziuba – reprezentant kraju, 3-krotny uczestnik MŚ (1982, 1986, 1990), brązowy medalista z RFN w roku 1982, 2-krotny mistrz Polski, 4-krotny „król strzelców” ekstraklasy.
„Znakomity skrzydłowy, bardzo sprawny fizycznie, dysponujący szybkim i sugestywnym zwodem, skutecznie kończący akcje jeden na jeden, solidny i ułożony człowiek, przemiły kolega”.

Daniel Waszkiewicz – reprezentant kraju, 2-krotny uczestnik MŚ (1982, 1986), brązowy medalista z RFN w roku 1982, 6-krotny mistrz Polski, 2-krotny „król strzelców” ekstraklasy.
„Szybki i sprawny fizycznie zawodnik, z wieloma wariantami rzutu, niezwykle wartościowy dla Wybrzeża Gdańsk i reprezentacji, gracz kompletny, bardzo dobry kolega i przyjaciel”.

Od wielu lat Zbigniew Plechoć mieszka w Belgii, gdzie jest nauczycielem sportu i trenerem. Jeden lub dwa razy w roku przyjeżdża do Polski, odwiedzając rodzinę i znajomych zarówno w Elblągu, jak i w Trójmieście. W ten sposób odżywają dawne przyjaźnie i kontakty. Dwie córki grały w piłkę ręczną, ale studia i inne obowiązki nie pozwoliły im na kontynuowanie kariery. Dużą nadzieją ojca pozostaje 16-letni syn Adam, który jest dwukrotnym mistrzem Belgii juniorów, a handball sprawia mu wiele radości.

Zbigniew Plechoć jest optymistą. Z dumą podkreśla, że sportowa przeszłość zapewniła mu wiele radosnych chwil, ukształtowała charakter i nauczyła nie przegrywać przed walką. Z zainteresowaniem obserwuje poczynania naszej odmłodzonej reprezentacji.

Twierdzi, że dokonującej się zmianie pokoleniowej towarzyszyć musi rozwaga i cierpliwość, a ogrom włożonej pracy z pewnością da jeszcze o sobie znać. Z całego serca życzy naszym reprezentantom wielu sukcesów i tego, by w przyszłości mieli co wspominać.

Zbigniew PLECHOĆ Ur.: 23.03.1962, w Elblągu; skrzydłowy – 188/85
Kluby: MKS Truso Elbląg (do 1980), Wybrzeże Gdańsk (1980-1990), Niemcy – Bayer Leverkusen (1990-1995), Belgia – KTSV Eupen (1995-2003); 5-krotny uczestnik MŚ gr. A i B; brązowy medalista Zawodów Przyjaźni zorganizowanych w związku z bojkotem IO w Los Angeles (1984); uczestnik Igrzysk Dobrej Woli w Moskwie (1986) i Akademickich MŚ (1985); finalista Pucharu Bałtyku (1985); brązowy medalista Młodzieżowych Zawodów Przyjaźni w Hrudimiu (1980); 175-krotny reprezentant kraju (1982-1994), zdobywca 429 bramek; kapitan drużyny narodowej (1993-1994); 2-krotny finalista klubowego Pucharu Europy (1986, 1987); 5-krotny mistrz Polski (1984-1988), 5-krotny wicemistrz kraju (1981-1983, 1989, 1990); 2-krotny brązowy medalista MP juniorów (1980, 1981); finalista Pucharu Belgii; wychowanek trenerów R. Kubiaka i M. Pleśniaka; Mistrz Sportu (1985), uhonorowany Złotą Odznaką ZPRP (2001); absolwent Technikum Mechanicznego w Elblągu (1980) i kierunku trenerskiego na gdańskiej AWF (1989); od 1995 roku przebywa w Belgii, niedaleko granicy z Niemcami, od roku 2004 był szkoleniowcem w Eupen, aktualnie jest trenerem HCER Eynatten, gdzie gra jego 16-letni syn Adam, dwukrotny mistrz Belgii juniorów; pseudonim sportowy „Jo-Jo”.
MŚ gr. A: 1986 – 14, 1990 – 11; MŚ gr. B: 1985 – 3, 1987 – 3, 1989 – 2; Zawody Przyjaźni: 1984 – 3;  Igrz. Dobrej Woli: 1986 – 5; Młodz. MŚ: 1983 – 10; Akad. MŚ: 1985 – 5;

SKLEP KIBICA

KOSZULKI | SZALIKI | CZAPKI | GADŻETY

Pin It on Pinterest