Mieczysław Kamiński

Gwizdek międzynarodowy *

Zawsze najlepiej mi szło w grach zespołowych, stąd też uprawiałem ich wiele. Grałem w koszykówkę, siatkówkę, szczypiorniaka, hazenę. Od czasu do czasu nawet w piłkę nożną i hokeja na trawie, który zimą przeniósł się na lodowisko. Najwięcej i najchętniej grywałem w piłkę ręczną, w „jedenastce” reprezentowałem stolicę, uchodząc za niezłego zawodnika.  W latach 1948-1952 reprezentowałem barwy Spójni Warszawa.

Zapaliłem się do tej dyscypliny na tyle mocno, żeby działać w sekcji piłki ręcznej Głównego Urzędu Kultury Fizycznej. W roku 1952 rozwiązano związki sportowe w miejsce, których stworzono sekcje. W ten sposób w grach zamiast jednego związku (Polski Związek Koszykówki, Siatkówki i Szczypiorniaka) powstały trzy sekcje: koszykówki, siatkówki i szczypiorniaka. Każda z nich miała swój zarząd i statut, ale nie posiadała osobowości prawnej. Pracami takiej sekcji kierował przewodniczący wraz z zarządem. Sekcje były finansowane przez GUKF, natomiast łącznikiem sekcji  z władzą najwyższego szczebla był inspektor, pracownik GUKF. W naszej sekcji takim inspektorem był Kazimierz Przyłucki, z którym współpraca od początku układała się bardzo dobrze. Sprawami zagranicznymi kierował jeden z wiceprzewodniczących J. Procek. Z jego nazwiskiem związana jest także kwestia wysłania sędziego do prowadzenia międzynarodowego spotkania szczypiornistów NRD i Szwecji. Niemcy przysłali zaproszenie do Polski, które pan Procek zaopiniował negatywnie. Sprawdził rejestr i stwierdził, że w naszym kraju nie ma sędziego międzynarodowego. Wówczas K. Przyłucki zasugerował, żeby powiadomić o tym zarząd sekcji, który być może znajdzie jakieś rozwiązanie i unikniemy międzynarodowej kompromitacji. Faktycznie na najbliższym zebraniu zarządu sekcji stanął punkt wytypowania sędziego na wspomniany mecz. Sęk w tym, że nie bardzo takiego można było znaleźć. Okazało się też, że nasz sędzia miał prowadzić mecz kobiet zaś sędzia francuski mecz mężczyzn. Kiedy „pranie mózgów” nie przyniosło rezultatów powiedziałem sobie „raz kozie śmierć”. Zgłosiłem swoją kandydaturę zdają sobie sprawę, że podejmuję się bardzo trudnego zadania. Zarząd zgodził się i tym samym zostałem kandydatem na sędziego międzynarodowego. Plusów z takiego rozwiązania było kilka. Nawiązaliśmy kontakty z Niemcami, Szwedami i Francuzami oraz działaczami międzynarodowej federacji, chociażby z takimi  osobistościami, jak Kurt Wadmark i Hans Seiler. Do Niemiec, jako mój opiekun i obserwator dwóch spotkań pojechał Władysław Stawiarski. Kiedy znaleźliśmy się  na miejscu nie myślałem już o niczym innym, jak tylko o meczu. Na porannym treningu wypatrywałem poszczególne zawodniczki i obserwowałem ich grę zarówno w obronie, jak i w ataku. Do momenty wyjścia na boisko i odegraniu hymnów byłem bardzo spięty. Później się uspokoiłem i zacząłem prowadzić spotkanie w dobrej formie fizycznej i psychicznej. Starałem się być konsekwentny w swoich decyzjach, stosować gradacje kar i prawo korzyści. W meczu padł remis 4:4, który zadawalał oba zespoły. Kierownicy obu drużyn podziękowali mi za dobrą robotę sędziowską nie wnosząc broń Boże żadnych pretensji. Trenerzy także podkreślali, że moje werdykty były słuszne, chociaż ja wiedziałem, że mogłem podyktować więcej rzutów karnych.

Podczas rozmów ze wspomnianymi już Seilerem i Wadmarkiem otrzymałem zapewnienie o zaproszeniu przez IHF dwóch osób z Polski na kurs sędziów międzynarodowych, który odbędzie się  w Pradze w roku 1957.  Tak też się stało i w tym kursie uczestniczył  Zygmunt Końca i ja. Obaj zdaliśmy sprawdziany teoretyczne i praktyczne uzyskując tytuły sędziów klasy międzynarodowej. W niedługim czasie zostałem powołany do prowadzenia spotkań podczas Mistrzostw Świata w NRD w roku 1958, w których Polska wywalczyła piąte miejsce.

W następnych latach również wyjeżdżałem z gwizdkiem na mistrzostwa świata, sędziując 38 spotkań międzynarodowych. Jako przewodniczący Komisji Sędziowskiej ZPRP wielokrotnie uczestniczyłem w kursach organizowanych przez IHF. Wszystko to wydarzyło się z odwagi, zgłoszenia się na ochotnika do sędziowania meczu międzynarodowego.

*- przedruk wspomnień z wydawnictwa ZPRP „75 lat piłki ręcznej w Polsce – Warszawa 1993.

Pin It on Pinterest